logo_patrzszerzej_1mniejsze

Koty, które udają chleb, prowadzą do bankructwa

Po prawie trzech miesiącach od zmiany miejsca zamieszkania zaczynam odczuwać wewnętrzną potrzebę regularnego powiększania majątku własnego, aby syn mój miał co po mnie odziedziczyć w sensie materialnym, bo w intelektualnym, to wiadomo. Niestety, w związku z przeprowadzką do innego miasta, które jest wsią, ale tylko z nazwy, bo mamy przecież asfalt (istnieje legenda, która mówi, że jak dojdziesz do końca drogi, to kończą się tekstury i potem jest lawa) i betonowe budynki oraz superhipermarket wielkości toalet w przeciętnym centrum handlowym, porzuciłam pracę etatową, w której zresztą znalazłam się zupełnie przez przypadek i niespodziewanie.

Był to kolejny szok w moim życiu, ale najwyraźniej potrzebowałam potwierdzenia, że budzenie dziecka mojego o 6:15 w nocy i przetrzymywanie w przedszkolu do 17:00 nie jest tym, czego chciałabym dla swojej rodziny. Miało to co prawda plusy w postaci choćby tak przyziemnej, jak lodówka z jadalnym wyposażeniem wewnętrznym czy możliwość zakupu nowych spodni dla syna wcześniej, niż podczas przeobrażania w szorty w następstwie wydłużających się nóg, co podobno u dzieci jest typowe, kiedy rosną. Mogłam także opłacić mieszkanie miesięczną kwotą, za którą dałoby się zapewne kupić jakieś nieduże państwo. Ostatecznie jednak poprzez różne zbiegi okoliczności, które zaistniały przy moim udziale mniejszym lub większym, etat przeszedł do historii. Tym razem, mam nadzieję, na dobre.

Konsekwencją powyższego jest, że żaden szef na świecie nie jest już zainteresowany przesyłaniem mi wypłaty, dlatego teraz sama muszę zadbać o ilość pieniędzy wpadających co miesiąc z impetem, hukiem i trzaskiem na moje konto. Czytaj, poszukać zleceń, wykonać i czekać na majątek. W teorii brzmi to banalnie. W praktyce sprawa nieco się komplikuje z różnych przyczyn.

I przykładowo, te koty. Próbujesz zająć się czymś sensownym, odpalasz laptopa, fejsbuka też, bo bez niego to jakby nurkować bez butli z tlenem, trochę wytrzymasz, ale raczej niedługo, i ani się obejrzysz, masz otwarte w przeglądarce czterdzieści sześć zakładek, w tym koty udające chleb. Czy istnieje osoba, która przeszłaby obok tego obojętnie? Internet to świetna rzecz, można w nim znaleźć na przykład zlecenia, po których wykonaniu stajemy się bogatsi, ale zanim do tego dojdzie, należy przejść bardzo trudną i wyboistą drogę, bo przecież nadal czterdzieści pięć stron czeka na przejrzenie.

Czego tam nie można znaleźć: 3650 bezglutenowych obiadów na każdy dzień w nadchodzącej dekadzie, 10 sposobów wycierania kurzu bez naruszania osobistej godności roztoczy, albo poradnik dla freelancerów: “Jak wyjść do kuchni po herbatę i przeżyć”. Wbrew pozorom, to są naprawdę rzeczy bardzo istotne, kiedyś tego nie było, te informacje nie były dostępne dla ogółu. A teraz, proszę. Klik, klik, i już wszystko wiemy.

A potem, kiedy uda się już przebrnąć przez poranną prasówkę, okazuje się, że jest 1:08, i znów nie starczyło czasu, żeby popracować.

Leave a Comment

The Comments

  • Agnieszka
    24 maja 2017

    Znam to, ale już tak nie robię. Najpierw zajmuję się pracą, a jak zrobię najważniejsze, odpalam neta 🙂

  • JoAsia
    24 maja 2017

    Co dzień walczę, wychodzi różnie. Coraz częściej jednak udaje mi się być produktywną. Internet to studnia czasu!

  • Anika
    24 maja 2017

    Hehe ojej to jest straszne ile czasu musimy stracić, żeby zacząć pracować 😛

  • Sylwia
    25 maja 2017

    Też się łapię…na tych kilkudziesięciu otwartych stronach i przeciekaniu czasu przez palce.

  • pożeram strony
    25 maja 2017

    Najbardziej podoba mi się ostatnie zdanie. Rzeczywiście czasem tak pogrążamy się w szukaniu odpowiedzi na nasze pytania (mniej i bardziej istotne) że nie czujemy upływu czasu.

  • Dorota
    25 maja 2017

    Kurcze, ja to zazwyczja zajmuję się pracą w internecie. Te zlecenia potrafią czasami zdołować, że odpuszczam niektóre z nich i przekładam na później/na następny dzień. Koniec końców i tak muszę to zrobić, bo potem się nie wyrabiam, a przeglądanie w między czasie fejsa i instagrama tylko spowalnia mój zapał do pracy

  • Danka
    25 maja 2017

    Gdybym tak robiła pewnie nie dożyłabym tych lat. Wystarczył jeden wypadek samochodowy w skutek zmęczenia i człowiek inaczej patrzy na świat i majątek

    • ardeeda
      → Danka
      27 maja 2017

      “Jeden wypadek samochodowy” może kosztować życie kilku osób. Dziwny pomysł, żeby to wymieniać w kontekście przestrogi.
      Co ma brawura i nieodpowiedzialność do marnowania czasu przy przeglądaniu neta?

  • Zołza z kitką
    25 maja 2017

    Świetnie piszesz – Twój tekst rozbawił mnie prawie do łez! Uwielbiam takie błyskotliwe uwagi 😀

    • Patrz Szerzej
      → Zołza z kitką
      28 maja 2017

      Cieszę się, że trafiłam w gust : )

  • Typowa Anna
    27 maja 2017

    Walcz o każdy dzień! Bo Twój styl pisania jest wspaniały!

    • Patrz Szerzej
      → Typowa Anna
      28 maja 2017

      Dziękuję! <3

  • Zacisze Rozmaitości, Lidia
    27 maja 2017

    A ja Ci powiem, że ten wpis może dać co nieco do pomyślenia. Ja co prawda o tym wszystkim wiem, ale jednak raz na jakiś czas warto się ocknąć i zacząć po prostu żyć. Masz rację obecnie wystarczy jedno klik i już jesteśmy bogatsi o “coś”, ale tysiące takich klikań nie czynią z nas geniuszy. Trzeba umieć pływać w gąszczu informacji, nieprawdaż? Umieć pływać, a nie w nich tonąć.

  • ardeeda
    27 maja 2017

    Nie mam problemów z obojętnym przechodzeniem obok kotów, ale za to jak zaczynam o czymś czytać… albo gorzej – pisać, to z planowanej godziny robi się dwie, trzy, cztery… dziesięć… absurd.

    • Patrz Szerzej
      → ardeeda
      28 maja 2017

      U mnie póki co pisanie idzie najszybciej, ale reszta… Wstyd się przyznać!

      Ale umówmy się. To przez koty.

  • Stestuj To
    27 maja 2017

    Po tym wpisie już się zakochałam, zostaję na dłużej 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Stestuj To
      28 maja 2017

      Rozgość się, przygotuję posłanie : )

  • Aleksandra Pilc
    27 maja 2017

    Kurcze ja nigdy nie potrafię znaleźć czasu na dodatkowe projekty… To wszystko wina kotów

  • dopieszczamy.pl
    27 maja 2017

    Genialny tekst – piszę szczerze :), zabawny i prawdziwy!

    • Patrz Szerzej
      → dopieszczamy.pl
      28 maja 2017

      Dzięki!

  • Bernardeta
    28 maja 2017

    Teraz to już codziennie mam planer, real plus obowiązkowo moje obowiązki i miejsca w sieci, praca on – line i blogowanie – on – line miły czas.

  • Katka I projekt-wnetrze.pl
    28 maja 2017

    Dokładnie- sama prawda. Jestem w podobnym miejscu- po przeprowadzce na wieś i w czasie poszukiwania zleceń. Powodzenia!

  • Nihil Novi
    28 maja 2017

    Jakbym widziała moją walkę z pisaniem magisterki – jest tyle internetów do popaczenia ;D

  • Tomasz - TastyWayOfLife
    28 maja 2017

    Przyznaj się, że grzebanie w sieci i pisanie o kotach na przykład, to Twoja tajna praca 🙂 A jak nią nie jest, to może będzie?

    • Patrz Szerzej
      → Tomasz – TastyWayOfLife
      28 maja 2017

      Chciałabym! Zobaczę, co da się zrobić : )

  • Agnieszka
    28 maja 2017

    Tak to właśnie jest – brak czasu a ogrom informacji do przyswojenia..

  • Aga
    28 maja 2017

    Kilka lat temu kupiliśmy dom na wsi z perspektywą przeprowadzki. Mieszkamy we Wrocławiu i wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, ale mnie ciągnie na wieś, tam jest moje miejsce na ziemi 🙂

    Pozdrawiam ciepło 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Aga
      28 maja 2017

      Ja mam odwrotnie, nie mogę na razie się przestawić na ciszę, ptaszki i żabki. Może z czasem : )

  • Aga
    28 maja 2017

    Życzę powodzenia 🙂

  • Ola z Muzycznej Listy
    17 czerwca 2017

    Kotów wyglądających jak chleb nie widziałam, ale za to jak w grafice Googla wpiszesz ‘blep’ to wyskoczą ci kotki z wystawionymi języczkami. Taka ciekawostka, może się przyda 😀

    • Patrz Szerzej
      → Ola z Muzycznej Listy
      18 czerwca 2017

      Hah, dzięki, świetne! <3

  • Places and Plants Blog
    19 czerwca 2017

    Ja ciągle walczę o bycie produktywną… Eh.

  • Magda Zbieraj
    22 czerwca 2017

    Idealnie! Ja zamiast pracować czytam o kotach udających chleb 😀

    • Patrz Szerzej
      → Magda Zbieraj
      22 czerwca 2017

      Nie ma to jak dobry początek dnia : )

  • Milena
    22 czerwca 2017

    Tekst świetny, podoba mi się twój styl pisania. Będę zaglądać tu częściej 😊
    U mnie to nie koty przeszkadzają, a “zabawne” (czytaj głupie) filmiki na YouTube 😂 nie mogę się oprzeć i oglądam po raz kolejny jak ludziom na mózg padło i robią sobie świadomie krzywdę.

    • Patrz Szerzej
      → Milena
      22 czerwca 2017

      Też przechodziłam przez ten etap : )

  • Magdalena
    22 czerwca 2017

    Świetnie napisany tekst i moje poczucie humoru. Też bym tak chciała. Pisać i nie pracować na etacie.

  • Jacek eM: dizajnuch.pl
    22 czerwca 2017

    Zakochałem się w Twoim pisaniu 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Jacek eM: dizajnuch.pl
      22 czerwca 2017

      Bardzo mi miło z tego powodu <3

  • Baba Jedna
    22 czerwca 2017

    Grzebanie w sieci to tylko jedno z zagrożeń. Spróbuj wyjść do kuchni po tę nieszczęsną herbatę… Można znaleźć nieumyte naczynia, niezrobione pranie, kuwetę do wyczyszczenia, kurtki zimowe do schowania, okna do umycia, fotel do posiedzenia, podłogę do pozamiatania, książkę do poczytania. Same nie znoszące zwłoki “rzeczy” do natychmiastowego zrobienia. A potem nagle późny wieczór się robi i znowu cała noc zarwana, bo przecież trzeba popracować 😉 😛

    • Patrz Szerzej
      → Baba Jedna
      22 czerwca 2017

      Dokładnie! Zastanowię się nad napisaniem takiego poradnika : )

  • marplezet
    27 czerwca 2017

    Fajny i śmieszny tekst. I bardzo dobrze napisany, co oczywiste wcale nie musiało być 🙂 Powodzenia!

  • Myśli Oprocentowane
    11 lipca 2017

    U mnie najgorsze jest sprawdzanie co nowego na moich ulubionych stronach. No i oczywiście fejsbuk, który zawsze podsuwa milutkie pomysły na zmarnowanie czasu. Czas odlajkować wszelkie strony szerujące filmiki z kotami…

    • Monika Nowak
      → Myśli Oprocentowane
      13 lipca 2017

      Dobre rezultaty daje też usunięcie Facebooka, albo od razu całego Internetu!

  • mamazwadasercapl
    2 września 2017

    Hah, moja mama kobieta po 50(czyt. 18+) ostatnio założyła fejbuka. Z początku narzekała, po co to, co tam się robi, ale szybko jakoś dała się wkręcić. Dzisiaj odbieram telefony, a w słuchawce słyszę, jakie to śliczne kotki były dzisiaj na fejsbuku..

  • Bebe Talent
    12 września 2017

    Postanowiłam ograniczyć czas spędzany w socjalach i chyba zaczynam odnosić sukces. Wnioskuję po tym, że dawno nie widziałam kota 🤣

  • Lifestyle And Beauty
    24 września 2017

    Kiedyś była taka strona, co były tam różne koty, np. kot pianista, kot siłacz, kot kucharz… i chodziło tylko o to by się patrzeć co robi wybrany kot…. a pod spodem szedł licznik i napis typu: “Nie uczysz się przez xx minut, bo tyle minut słuchasz koncertu kota pianisty” itp. 🙂

  • Izabella Gaudyńska
    29 listopada 2017

    To proste. Koty to diabelskie, demoniczne stworzenia, i istnieją tylko po to, żeby nas zniszczyć. A jakie czasy taka broń. Dlatego tym razem dobierają nam się do skóry za pomocą Internetu. 😉

    • Monika Nowak
      → Izabella Gaudyńska
      7 grudnia 2017

      Mnie jeden taki każdego dnia chce wpędzić do grobu, podkładając mi się pod nogi, kiedy się przemieszczam. Przebiegłe istoty!

      • Izabella Gaudyńska
        → Monika Nowak
        9 grudnia 2017

        No widzisz. To jest po prostu kolejny etap podstępnego planu eliminacji ludzkości. I tyle. 😉

  • ewa
    19 grudnia 2017

    Mam kota, który udaje chleb. A nawet wielką bułę 🙂

    • Joanna Julia Sokołowska
      → ewa
      19 grudnia 2017

      Ja też mam takiego. W sumie to 3 ogony mam, ale tylko jeden udaje chlebek, a dwa pozostałe chyba rozwałkowane ciasto na kluski…

      • Monika Nowak
        → Joanna Julia Sokołowska
        20 grudnia 2017

        O rany, ciasto na kluski <3 bosko ujęte!

  • Ula Mamonik.pl
    13 maja 2018

    tak 🙂 W marnotrawieniu czasu już dawno osiągnęłam level expert 😀