Cała nieprawda o życiu na freelansie

Według badań, których nigdy nie przeprowadzono, większości, czyli około 99 % społeczeństwa wydaje się, że jak ktoś pracuje zdalnie, to tak naprawdę przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Biedny człowiek, którego życie utraciło sens, bo tylko praca sprawia przecież, że mamy po co żyć. A jak już wiemy, w domu się nie pracuje. Można by uznać nawet, że zdalny pracownik to taki kryptobezrobotny, który zaniża statystyki Urzędów Pracy.

Z jednej strony zatem osobnik zostaje uznany za szczęściarza, bo jednak zarabia (pewnie niewiele), mimo, że nic nie robi. Z drugiej, budzi jakby współczucie, bo przecież to straszne tak całymi dniami nic nie robić. Dlatego każda forma pomocy jest zawsze w cenie, żeby mu się dzień z nocą nie pomieszał, a zima z latem. Najgorzej, wysmarować się filtrem +50 UVA/UVB i wyskoczyć w bezrękawniku na opalanko, a tam grudzień w pełni, śnieżyca i generalnie Wigilia pojutrze.

Najskuteczniejsze są wszelkie próby zawracania głowy. Pracownik zdalny/freelancer – odpowiednie skreślić – idealnie nadaje się do wykonywania różnych czynności, których normalny, pracujący człowiek nie jest w stanie wykonać. Może on, a raczej powinien, odprowadzać dziatwę do żłobków/przedszkoli/szkół – niepotrzebne zaznaczyć – ze względów oczywistych; ponieważ nie jest etatowcem, nie musi rano wstawać, a co za tym idzie, nie musi się wysypiać.

Dobrze by było, aby przygotowywał posiłki dla innych domowników, skoro jest w domu przez cały dzień. Takie rzeczy jak drobne sprawy urzędowo-pocztowe też warto złożyć na jego ręce, bo tylko szaleniec mógłby zajmować się tym po pracy, stojąc w kolejkach sięgających granicy z Rosją, jeśli pod tym samym dachem ma się skarb, który sam sobie wyznacza godziny wszystkiego i może załatwić coś przed południem.

Nie muszę wspominać o zakupach i spacerach z psem, a najlepiej kilkoma – jak się cały dzień siedzi przed komputerem, to oczywiste, że można paść trupem z nudów i niedotlenienia. Dla niego to będzie rozrywka wywołująca emocje i lekkie zaróżowienie policzków, porównywalna z piątkowym bieganiem zakończonym w klubie dla dorosłych. Dlatego nie bądź cham i nawet jeśli miałbyś ochotę zrobić którąś z tych rzeczy, to daj żyć, ty już byłeś dziś w pracy i widziałeś ludzi, a on?

Warto także zadbać o wzrok freelancera. Jako, że spędza dramatyczną ilość godzin przed ekranem ziejącym światłem niebieskim, zapewne z powodu uzależnienia od internetu, dobrze jest przymusić go od czasu do czasu do przerwy. Przynoszenie herbatki i ciasteczek – bez limitu w ciągu dnia. Odwracanie uwagi – kilka razy na godzinę, pod postacią wielu pytań: można sprawdzać czy zna rozkład wszystkich rzeczy w domu, czy wie w której szafce trzymamy spirulinę, jakie pH powinna mieć woda do kąpieli kota czy też jak wpływa podwyższony poziom prolaktyny na stan cery.

Dbać też należy o świeżość jego umysłu, a gdyby się zdarzyło, że czujność nasza została uśpiona i kontakt osobnika z zewnętrzem został utracony – bez paniki. Stanowcza prośba o pozmywanie naczyń lub rozwieszenie prania powinna przywrócić go do świata realnego. Nie zaszkodzi także delikatnie zwrócenie uwagi- jak to się, u licha, stało, że cały dzień siedział w domu i nie zrobił tego wcześniej?!

W ostateczności, kiedy nic już nie działa, należy sięgnąć po broń masowego rażenia, to jest dziecko, najlepiej do lat pięciu, uzbrojone w ciastolinę/puzzle/klocki – niepotrzebne dać mu pod pachę. Już ono będzie wiedziało, co zrobić.

Nastawić się trzeba na walkę nierówną, a i ofiary mogą się przydarzyć. Najważniejsze, to mieć świadomość, że się próbowało. Może nawet freelancer zechce w końcu pójść do prawdziwej pracy jak człowiek?

Leave a Comment

The Comments

  • ula Mamonik.pl
    19 maja 2017

    prawdziwe do bólu 🙂 gdybym była freelancerem tak własnie wyglądałoby moje życie. Osobnik wiedzący wszystko lepiej na temat pracy przy komputerze w postaci mojej mamy – piętro niżej

  • Places and Plants Blog
    20 maja 2017

    Ooo… skąd ja to znam. Pracuję zdalnie i to w konkretnych godzinach, nawet nie jako freelancer w dowolnych, a i tak słyszę, czemu nie zrobiłam tego czy tamtego – przecież byłam cały dzień w domu! Dobrze powiedziała chyba Ola Budzyńska – czy np mężowi który idzie do pracy dajemy pranie do zrobienia w w międzyczasie?!

    • Patrz Szerzej
      → Places and Plants Blog
      22 maja 2017

      Dobrze ujęte! Ja czasem sama dla siebie jestem wrogiem, kiedy w czasie pracy idę do kuchni czy łazienki a tam wołają do mnie gary albo pranie, ciężko czasem się nie złamać. Grunt to dyscyplina : )

  • Monia z Jak to ugryźć?
    20 maja 2017

    Ja jestem studento-freelancerem i wcale tak to u mnie nie wygląda 🙂 W dni wolne po prostu ustalam sobie w jakim czasie pracuję i proszę domowników, żeby mi nie przeszkadzali. Praca jak każda inna, a ponieważ jest się swoim własnym szefem, trzeba też wziąć odpowiedzialność za odpowiednie warunki do pracy i samemu sobie je stworzyć 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Makeup Addict
    20 maja 2017

    Dokładnie tak musi to wyglądać – skoro ie idziesz do pracy, to znaczy że nic nie robisz…

  • jamaska
    20 maja 2017

    Ja wykładam na uczelni, więc większość pracy robię w domu – moja teściowa od lat uważa, że taka praca to jakaś ściema. Praca to 8h poza domem, a nie jakieś takie 🙂

  • Krysia
    21 maja 2017

    Wydaje mi się że najważniejsze to zorganizowanie i trzymanie się planu. Jakiś czas pracowałam w domu i praca przy komputerze odbywała się w wyznaczonych godzinach. Potrafiłam też zrobić zakupy, obiad, posprzątać i zawieźć dziecko do przedszkola.

  • Karolina
    21 maja 2017

    Zaczęłam pracę jako freelancer, tekst prawdziwy do bólu 👌🏼

  • Marina
    21 maja 2017

    Świętnie ujęte;) Lekko się czytało, a uśmiech nie znikał z mojej buzi! Każda praca to praca, nie tylko etatowa…czasami mam wrażenie, że oprócz nocy, kiedy śpię to cały czas jestem w pracy: gotowanie, sprzątanie, zakupy i td…czasami chcę się zniknąć…uciec od tego wszystkiego, ale się nie da, niestety!

  • Margherita Szwec
    21 maja 2017

    Ciężki żywot freelancera… wiecznie w poszukiwaniu równowagi pomiędzy prac domem i rodziną.. ech :(.

  • Magda/AsertywnaMama.pl
    22 maja 2017

    oj, ja wiem, że tekst w krzywym zwierciadle, ale choćby z racji mojego nicka będę protestować 🙂 freelancer nie jest (nie powinien) być bezwolną istotą poddającą się wszelkim atrakcjom opisanym w tekście. A gdzie samodyscyplina? wyłączenie telefonu? zwykłe analogowe „nie”? 😉 otoczenie może próbować „zabawiać” freelancera, ale nie znaczy, że on musi na wszystko się zgadzać 🙂
    Z autopsji wiem, że się da nie zgadzać na wszystko gdy się pracuje z domu 😉

    • Patrz Szerzej
      → Magda/AsertywnaMama.pl
      22 maja 2017

      To, że należy prowadzić aktywną walkę z takimi przekonaniami to inna rzecz. Barykadowanie się w pokoju/wygłuszanie materiałami dźwiękochłonnymi/wyprowadzka – pomysły można mnożyć ; )

  • Małgorzata
    22 maja 2017

    Jakie to prawdziwe. Bardzo mi bliskie

  • Klaudyna
    22 maja 2017

    Rzeczywiście, sama prawda 😀 Niedawno pisałam o tym samym, z podobnej perspektywy, więc mogę się pod tym wszystkim podpisać 🙂 Widać, że wszystkich nas dotykają te same bolączki.

  • Ula z prostoofinansach
    23 maja 2017

    Masz rację. Wiele osób tak myśli, szczególnie osoby starsze. Nie rozumieją takiego rodzaju pracy, więc kończy się to często tak jak piszesz. Mój mąż od chyba 20 lat jest sam sobie sterem i okrętem, a jego mam nie rozumie dalej…
    Ciężkie życie jeśli człowiek się tym przejmuje 🙂

  • Jagoda
    23 maja 2017

    Widzę, że to ostatnio bardzo popularny temat. Prawda jest taka, że cokolwiek się nie robi i tak znajdzie się ktoś kto powie, że to jest złe, że się obijasz…
    Masz bardzo lekki styl pisania. Gratuluję.

  • Karola
    31 maja 2017

    Pracowałam tak rok z kawałkiem i od dziesięciu lat otrzasam się z szoku 🙂 Nadal wolę etat i proste 8h poza domem. Powiedzmy że 8 bo realnie dłużej ale poza domem. Praca w domu ma swoje zalety, a jakże. Niemniej nie pozwólmy aby plusy przyslonily nam minusy 🙂

  • Słońce
    13 czerwca 2017

    Uwielbiam 😀 I oczekiwanie, że o każdej porze dnia i nocy mam czas, żeby natychmiast wyjść z domu i się spotkać, bo przecież nie muszę siedzieć w biurze.

  • Anna
    22 czerwca 2017

    Wypisz wymaluj mój dzień. Uśmiałam się ale to śmiech przez łzy.

  • 22kilo
    5 września 2017

    a ja napiszę tak zupełnie serio że moja siostra była kiedyś szczerze zdziwiona, że jako freelancer nie mam płatnego urlopu… który miałby mi wypłacać ZUS. Myślę, że to świetny pomysł, podrzucę go rządzącym przed następnymi wyborami. Może obiecają 😉

    • Monika Nowak
      → 22kilo
      5 września 2017

      Świetny pomysł! Że też nikt jeszcze na to nie wpadł 😀

  • Ewelina Szymczak
    14 września 2017

    Praktykuje od kilku lat, zgadza się wszystko:-)

  • zycienarowniku.pl
    15 maja 2018

    Extra wpis! Sama jestem na etapie rozmyślania o tej formie pracy i wszyscy mi „bliscy” zazdroszczą, że wyrwałam się z korpo i w końcu będę miała wieczne wakacje, bo przecież praca z domu, to nie praca. Pozdrawiam i do pracy, Rodacy:)

    • Monika Nowak
      → zycienarowniku.pl
      15 maja 2018

      Na pewno praca w domu ma sporo plusów w porównaniu z korpo, ale nijak do wakacji tego porównać się nie da, szczególnie, że bardzo często trzeba sporo energii poświęcić na to, żeby się w ogóle do niej zabrać 😉 Powodzenia!