Jak nie zdać egzaminu na prawo jazdy?

Posiadam w sobie komplet emocji, od złudnych nadziei, do skrajnego wstydu. Zwracam często uwagę na to, kto siedzi za kierownicą. Brunetki, blondynki, babcie, nastolatki. Pani z piekarni, pies sąsiadów… Szkoda wielka, że moja Prababcia nie przebywa już wśród żywych, bo jestem pewna, że też miałaby prawo jazdy. Wszyscy! Przekrój całego społeczeństwa, chyba tylko mój syn i jego znajomi nie posiadają jeszcze uprawnień do prowadzenia pojazdów. Tylko dlatego, że prawo tego zabrania, bo są w wieku przedszkolnym.

Nie ma skutecznej recepty, jak takowe uprawnienia nabyć w czasie niezbyt długim, za opłatą niekoniecznie wielkości pięcioletniej premii chińskich szwaczek. Mój przypadek jest dość skomplikowany. Oczywiście, że nie mogło być łatwo, w moim życiu nic nie jest łatwe, tak jest ciekawiej i ja to akceptuję, bo dzięki temu mam o czym pisać.

Pierwszy Ośrodek Szkolenia Kierowców nie dał ze mną rady, czy też ja z nim; proponowali mi jazdy raz na dwa tygodnie, a że z moim tempem nauki skończyłabym ten kurs za pięć lat, po pewnym czasie przeniosłam się gdzie indziej. Tutaj wszystko było pięknie, instruktor prawie idealny: zdążyliśmy sobie opowiedzieć historie naszych egzystencji od czasów noworodka po dziś dzień, a pieniądze lały się strumieniami z każdej strony. To znaczy, raz z konta, raz z portfela, w kierunku jednostajnie przyspieszonym wprost do kieszeni szefa ośrodka. Och, ile premii musiało z tego być!

Osiągnęłam wtedy małą stabilizację, i myślałam, że tak będzie już zawsze; raz czy dwa w tygodniu się spotkamy, pojeździmy, pogadamy, ale któregoś dnia okazało się, że wcale nie, że instruktor nauki jazdy, mimo iż płaciłam terminowo i dużo, nie chciał już ze mną jeździć i wysłał mnie na egzamin. Zastanawiałam się nawet, czy nie będzie mi potrzebna psychoterapia, w końcu był on dla mnie już prawie jak ktoś z rodziny, ale postanowiłam się wstrzymać, bo niby dlaczego miałabym zdać za pierwszym razem? To nie mógł być koniec.

Rezerwując termin egzaminu, niestety nie zauważyłam, że jeśli się wybiera egzamin teoretyczny i praktyczny mieć w różnych terminach, to są one nieco rozstrzelone w czasie. Jak można się spodziewać, teorię zdałam, a praktyka, cóż, miesiąc to sporo czasu, dziwnie tak po miesiącu wsiadać do auta bez rozgrzewki, nie wiem jak to się stało, termin przepadł, zapomniałam o sprawie.

Kilka miesięcy później wraz z drobnym przypływem gotówki temat prawa jazdy wrócił jak bumerang. Znana historia, telefon do instruktora, ale innego, bo wstyd mi było po pół roku pójść znów do tego samego, kiedy on na pewno myślał, że ja już dawno zdałam. Pojeździliśmy sobie, powymienialiśmy się, on mi wtłaczał wiedzę i umiejętności, a ja mu, standardowo, pieniądze.

Wszystko szło po mojej myśli. Tym razem czułam, że zdam, nie mogło być inaczej. Wzięłam dwa dni urlopu, jazd także chyba ze dwie doby z przerwą na spanie dla mnie i instruktora. Rozbiłam namiot pod WORDem i tak przygotowana mogłam wreszcie podejść do prezentacji nabytych dotychczas umiejętności.

Nie obyło się bez sytuacji typowych dla mojej osoby.

Okazało się, że dowód osobisty to ja noszę przy sobie zawsze w portfelu, ale tylko 364 dni w roku, i akurat w dzień egzaminu okazało się, że jest ten 365 dzień, kiedy to nie ma go tam, gdzie zwykle. Postanowiłam skupić wszystkie możliwe siły ciała i umysłu i go odnaleźć. I znalazł się, a jakże, pięćdziesiąt kilometrów ode mnie, w portfelu, ale nie moim. Tak to jest, kiedy mimo trzydziestki na karku nadal musisz nosić ze sobą dowód, szczególnie, kiedy wybierasz się na koncert gdzie nie wpuszczają nastolatków. Dałam go na przechowanie osobie, która pamięta zawsze i o wszystkim, ale tylko 364 dni w roku, a że był akurat 365, to zapomniał i wywiózł wraz ze swoją szanowną osobą tam, gdzie zamieszkiwał. Egzamin się nie odbył.

Próby były jeszcze dwie, podczas kolejnej przerósł mnie ruch uliczny, a trzecia skończyła się nie inaczej, jak na łuku. Wstyd i hańba, chyba jednak pozostanę ostatnią osobą na świecie, która nie ma prawa jazdy.

To be continued.

Leave a Comment

The Comments

  • Anna
    8 maja 2017

    A co mogę zabrać z tej historii dla siebie? 😉

    • Patrz Szerzej
      → Anna
      8 maja 2017

      Żeby zawsze nosić przy sobie dówód osobisty? ; )

  • Zołza z kitką
    8 maja 2017

    Nie martw się – ja zdawałam 6 razy, w przeciągu roku, z czego na jakieś 6 miesięcy się „obraziłam” (nie wiem, czy tutejszy WORD, czy na siebie samą;))
    Teraz wiem, że zdawanie do skutku było jedną z lepszych decyzji w moim życiu – uwielbiam prowadzić auto, wybitnie mnie to uspokaja 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Zołza z kitką
      8 maja 2017

      W takim razie ciągle jest dla mnie nadzieja!

  • Sara
    8 maja 2017

    Ja zaczęłam kurs na prawo jazdy w wieku 17 lat (3 miesiące do 18-stki). Lat mam 23 a prawka dalej nie posiadam. W szkółce każdy trafiłam na instruktura – kobietę choleryczkę, która wydziergała sie na mnie i klela zamiast mnie użyć. Moje jazdy skończyłam z płaczem i do tej pory boje sie prowadzić, wiec po skończeniu jazd sie poddałam i nie umiem sie przełamać.

    • Patrz Szerzej
      → Sara
      8 maja 2017

      Doskonale rozumiem, bo ja miałam cały korowód instruktorów o przeróżnych cechach charakteru. Polecam popytać wśród znajomych o kogoś rzetelnego ale o spokojnym usposobieniu, może uda się odczarować jazdę samochodem.

  • Sztuka Retuszu
    16 maja 2017

    Give me five! Też nie mam. I tylko znajomi rozpaczają, że nie ma ich kto z imprezy odwieźć 😀 Ja nie narzekam.

  • Adriana Style
    19 maja 2017

    Też nie mam prawka a jeździć potrafię nieźle 🙂 obiecałam sobie że wezmę się za to i zdam. Ty też zdasz, tylo musisz sobie dać szansę pzdr http://www.adriana-style.com

  • Magda/AsertywnaMama.pl
    1 czerwca 2017

    nie martw się… znam jednego takiego, co zdawał 7 razy. i zdał 😀 będzie dobrze (współczuję tego pecha z dowodem…) (bez ironii!). świetny tekst!

  • pożeram strony
    19 czerwca 2017

    Egzamin na prawo jazdy to była najbardziej stresująca sytuacja w moim życiu, nawet bardziej niż poród.

  • Mia
    26 czerwca 2017

    Prawko robiłam przez jakieś 10 lat. Pierwsze cztery próby w ciągu pierwszego roku po kursie mnie zniechęciły, wypruły z gotówki i dałam spokój. Po kilku latach podjęłam temat znowu nieudanie. Aż w końcu niezamierzona mowa motywacyjna mojej przyjaciółki sprawiła, że się wzięłam. Tak się wzięłam, że kolejne polane egzaminy, łuk wiadomo oraz czy jest pani gotowa, tak jestem, no to ruszamy, okłamała mnie pani nie jest pani gotowa nie ma pani zapalonych świateł, nie zatrzymały mnie. Ostatni ósmy dał mi w końcu upragnione prawko. Nikomu nie mówię ile razy naprawdę zdawałam, zazwyczaj mówię że za trzecim razem 🙂 Jeżdżę, uwielbiam to. Myślę sobie, że kiedy zajdzie realna potrzeba żebyś to prawko miała, to je zdobędziesz. Życzę Ci tego, bo wiem jak to jest. Pozdrawiam

  • Martyna
    6 lipca 2017

    No cóż u mnie też nie obyło się bez przygód, zwłaszcza że w moje egz była wielka październikowa śnieżyca !

  • Klaudia Kucia
    23 września 2017

    teraz z roku na rok coraz trudniej zdac bo przepisy sie zmieniaja.. ale jak sie ma dobra szkole nauki jazdy to nie ma problemu z podejsciem i zdaniem za pierwszym razem.. ja chodzilam do Autojaru na Kabatach w Wawie, to super szkola z ciekawa teoria i pouczajacymi jazdami. Jak sie uczyc to tylko u tak doswiaczonych instruktorow jak w Autojarze

  • Lifestyle And Beauty
    24 września 2017

    Ja zdałam za trzecim razem. Dwa wcześniejsze egzaminy oblałam na placu. Do tej pory lepiej czuję się w ruchu miejskim bądź na trasie niż przy manewrach. A parkowanie…. o zgrozo….. przeraża mnie! A teraz taka ciekawostka, niby motoryzacyjna ale odbiegająca trochę od sensu wpisu – mam prawo jazdy 10 lat, a samochód tankowałam tylko 3 razy w życiu. Z czego dwa razy w przeciągu ostatniego miesiąca i te dwa przypadki to były samochody służbowe u mnie w pracy.

  • Izabella Gaudyńska
    29 listopada 2017

    Litościwie przemilczę, ile razy pokonał mnie egzamin. 😛

    • Monika Nowak
      → Izabella Gaudyńska
      7 grudnia 2017

      Ostatecznie pokonałaś egzamin, czy jeszcze przed Tobą? Ja się szykuję do kolejnej bitwy 😉

      • Izabella Gaudyńska
        → Monika Nowak
        9 grudnia 2017

        Jeszcze przede mną. Na razie czekam na werdykt instruktora, czy mogę się powoli szykować do ostatecznej rozgrywki, czy może najpierw kolejne milion jazd mnie czeka. 😀

  • Autoprawko
    15 marca 2018

    Ja dzięki dobrej szkole jazdy toruńskiej mogę się pochwalić, że za pierwszym razem wczoraj. Bardzo fajna sprawa, super instruktorzy i dobre przygotowanie. Jakby ktoś szukał z tych okolic to polecam http://www.auto-prawko.pl/