Lubię siebie. No chyba że nie, to wtedy nie.

Na zdjęciu powyżej można zauważyć, jak bardzo internet kreuje rzeczywistość, która niekoniecznie jest prawdziwa. Bo wyglądam na nim tak, że można pomyśleć, że lubię siebie, a z tym to bywa różnie. W zasadzie to tak, ale to zależy od wielu czynników: dnia miesiąca, fazy księżyca i średniego kursu dolara według NBP, a także stanu powietrza w województwie śląskim podzielonego przez liczbę luster, które mam w domu. W każdym razie, jeśli chodzi o obraz własnej osoby, to nie jest on do końca jednostajny i dość łatwo przechodzę od uczuć pozytywnych do negatywnych.

Jeśli jest coś, czego zazdroszczę facetom i uważam, że powinnyśmy się tego od nich uczyć, to na długiej liście jest punkt dotyczący postrzegania siebie i akceptowania w stu procentach i więcej. Czy to jest kwestia wychowania i podejścia kulturowego? Pewnie tak, bo kiedy mali chłopcy skaczą po drzewach i tarzają się w błocie, to dziewczynki siedzą grzecznie przy stole, prostując niewidzialne zagniecenie w spódnicy krępującej dzieciństwo, a przynajmniej niektórzy uważają, że tak powinno być. To dziewczynkom wbija się do głowy, że mają być ładne, uczesane i grzeczne, podczas kiedy ich rówieśnikom wybacza się kolejne plamy na swetrach i honorze.

Cały czas mam nadzieję, że te tendencje się zmieniają, choć sama nie raz jestem świadkiem tej niesprawiedliwości rodem sprzed stu lat, którą fundują dziewczynkom mamy i ich mamy. I jak tu potem kochać siebie, taką w dresie, bez makijażu i z trzema siwymi włosami? Przecież miałyśmy być piękne, a tu pryszcz, tam zmarszczka i do tego czasem zdarzy się nam zdenerwować. Bo to nie chodzi tylko o wygląd. Która kobieta nie zna wyrzutów sumienia, kiedy puściły jej nerwy, a dźwięk głosu był zbliżony do wokalisty Slipknota podczas koncertu? Że niby kobiety nie krzyczą? No krzyczą. Chyba każdemu zdarzy się krzyknąć, bo każdy dojdzie w życiu do takiego momentu, że się zdenerwuje i będzie musiał poinformować o tym otoczenie.

Najbardziej pod tym względem jesteśmy wystawiane na próbę, kiedy zostajemy matkami. No wtedy to już nie ma rady, czasem się uleje, a wieczorem, kiedy będziemy patrzeć na śpiące dziecko, wyrzuty sumienia oplotą nas ciasno i skutecznie. Czy to samo tyczy się ojców? Nie wiem, ale wydaje mi się, że raczej nie. Oni jakoś łatwiej przechodzą nad takimi rzeczami do porządku dziennego, bo nie budują swojej wartości na jednorazowych (czy po prostu rzadkich) wyskokach w afekcie, pryszczu, który dzisiaj jest, a jutro zniknie, a do tego zabawnie wygląda na czubku nosa, czy komentarzu na jego blogu pozostawionym przez miłego hejtera, bo wie, że to tylko puste słowa frustrata. On wie, że jest spoko mimo tych rzeczy i wiem, że są kobiety, które też to wiedzą. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej: tych świadomych swojej siły, ale i słabości, tych pracujących nad sobą i wybaczających sobie błędy. W końcu któregoś dnia do nich dołączę na 100 procent, a nie tylko na pół gwizdka.

Bo o ile żeńska część świata jest wyjątkowo skora do wybaczania wszystkim ludziom na świecie, o tyle jeśli chodzi o siebie i swoje błędy, to bywamy wyjątkowo zawzięte. Bo powinnyśmy być bezbłędne, perfekcyjne, piękne… pff, a niby dlaczego? Tak, pewnie w dzieciństwie się tego od nas wymagało. Na szczęście teraz jesteśmy dorosłe i same decydujemy o sobie. Nikt już nie pilnuje naszych spódnic i tego, czy czasem nie użyłyśmy nieodpowiedniego słowa w miejscu publicznym. A jeśli pilnuje, to już jego problem, że przeszkadza mu, bo coś „nie przystoi kobiecie”.

I ja nad tym postrzeganiem siebie pracuję i czasem naprawdę jest dobrze. Im bardziej się o siebie troszczę i rozumiem swoje potrzeby, tym bardziej spojrzenie w lustro i wewnątrz siebie jest czymś przyjemnym. A potem przychodzi jakaś środa, jest pełnia księżyca i do tego kurs dolara leci na łeb, na szyję… No trudno, przecież każdemu może się zdarzyć słabszy dzień.

 

Lubicie siebie czy raczej nie bardzo? Dajcie znać w komentarzach jak to u Was wygląda 😉

 

.

.

Jeśli nie chcesz, by coś Cię ominęło, zapraszam też na fanpejdż.

Chcesz obejrzeć więcej zdjęć? Zajrzyj na mój Instagram.

Sesje zdjęciowe wykonane przeze mnie można obejrzeć tutaj.

Leave a Comment