Kilka rzeczy, których nikt nie powie ci o Woodstocku.

Woodstock.

Tajemnicze miasteczko rodem z piekła, które pojawia się w Polsce raz do roku. Ludzie, którzy tam mieszkają, ostatni raz widzieli prysznic w 1998, i to z daleka. Dominuje tam przestrzeń namiotowa, w której nocami gwałcone są kobiety i co słabsi mężczyźni, oraz przestrzeń błotna, w której dobrze jest się wytaplać co godzinę.

Jeśli chodzi o jedzenie, to najprawdopodobniej wszyscy głodują przez cały czas pobytu tam, nie licząc tych, którzy potrafią polować na myszy i nietoperze. I wiewiórki. Zresztą, kto by myślał o jedzeniu. Co drugi uczestnik posiada podręczną walizkę na kółkach, która po rozłożeniu zmienia się w mobilny sklep z narkotykami, a z kranów, pod którymi nikt się nie myje, leci czysty spirytus.

Generalnie do namiotów włamać się nie jest trudno, chyba że spróbujesz do zamka błyskawicznego przymocować zamek typu Gerda albo chociaż kłódkę. Niestety, krążą słuchy, że i takie zabezpieczenia da się rozbroić, więc najlepiej zabrać ze sobą tylko reklamówkę z Biedry z koszulką na zmianę. Dobrze by było nosić ją stale ze sobą, gdyż prawdopodobieństwo, że będziesz spał dwie noce z rzędu w namiocie o tym samym kolorze jest tak samo duże jak to, że wrócisz stamtąd ze wszystkimi kończynami.

Oczywiście nieodłącznym elementem Woodstocku jest seks i Szatan, które to jak wiadomo idą ze sobą w parze. Dlatego co jakiś czas z przelatującego helikoptera zrzucane są prezerwatywy i  świeże dziewice. Wszelkie wynaturzenia są mile widziane, dlatego mało kto jest zdziwiony widokiem kopulujących razem jednorożców i ludzi. Ogólnie przecież kopulują wszyscy i wszędzie, a pierwszy widok, który widzisz rano po wyjściu ze swego nylonowo-poliestrowego królestwa to orgia, w której biorą udział wszyscy członkowie rodzin, ewentualnie Włodek na kwasie, który aktualnie jest rafą koralową.

U schyłku wieku, to jest dwa lata przed trzydziestką, która to oddziela grubą krechą młodość od starości, postanowiłam doświadczyć tych wszystkich wygód. Wszelkie plotki były niesamowicie zachęcające, gdyż nie od dziś wiadomo, że sex, drugs & rock’n’roll to to, co młode matki małych dzieci lubią najbardziej. No i jednorożce, to już przeważyło — wszędzie tam, gdzie jednorożce, jestem i ja. Jako stuprocentowy mieszczuch, który ucieka z krzykiem na widok zwierząt domowych trzymanych zwykle w namiotach, to jest szczypawic i koników polnych, uznałam, że taka wycieczka niesamowicie wzbogaci moje dotychczasowe życie.

Po podróży, która trwała 6 godzin albo lat, już nie pamiętam dokładnie, należało tylko oczyścić namiot z osób, które zdążyły w nim zamieszkać pod naszą nieobecność (ów pałac został wybudowany wcześniej przez uprzejmych znajomych) i można było się wprowadzać. Już pierwszej nocy zamieszkał z nami Henryk i towarzyszył nam aż do końca. Bardzo się z nim zżyłam; był duży, zielony, miał skrzydła i lubił sobie poświerszczyć jakoś nad ranem. Na szczęście wybrał miejsce pomiędzy siatką a elewacją namiotu, dlatego nie miałam do niego wielkich pretensji i co rano jedliśmy razem śniadanie.

Zaletą dużych namiotów niezaprzeczalnie jest to, że są duże, lecz jest to jednocześnie ich wadą. Po pierwsze, codziennie rano widzisz nienawistne spojrzenia ludzi, których kończyny własne wystają poza część wewnętrzną ich dziupli. Po drugie, w ciągłym napięciu trzyma fakt, że nocami obok twojej twarzy przewijają się stopy odziane w glany, a weź tu przekrocz namiot który ma powierzchnię 4 kilometrów kwadratowych i basen oraz ogródek z grillem, bez uszczerbku osób we wnętrzu (raz ktoś prawie usiadł nam na twarzy).

Liczyłam na to wszystko, co mi obiecali i nastawiłam się zgodnie z doświadczeniami innych. Większość plotek okazała się niestety plotkami, więc jeśli chcecie pojechać tylko ze względu na dziewice, to będziecie zawiedzeni. Z rzeczy najbardziej zaskakujących, na które nie byłam zupełnie przygotowana, a po których do dziś nie umiem się pozbierać, mogę wymienić kilka:

  • Codziennie brałam ciepły prysznic. Chyba tylko raz stałam w kolejce dłużej niż 15 minut.
  • Było tam dużo ludzi. Bardzo, bardzo, bardzo dużo ludzi. Wielka masa ludzi, która ciągle idzie, co skojarzyło mi się jakoś z The Walking Dead.
  • Obok obozu był Lidl, w którym, u licha, prawie nie było kolejek, mimo iż było dużo ludzi. Prawie o każdej porze były świeże bułki, owoce, hot dogi i wszystko, czego dusza zapragnie łącznie z zestawem do cerowania i nożyczkami dla leworęcznych.
  • Nie dało się być głodnym. Chyba pierwszy raz w życiu jadłam świeżą pizzę, na którą czekałam dokładnie 30 sekund od zapłacenia. Mimo że było dużo ludzi.
  • Więcej ludzi.
  • Wózek Kryszny był jedną z dziwniejszych rzeczy, które widziałam.
  • Dużo pogodnych i uśmiechniętych ludzi. Polecam mieć na Woodstocku urodziny – ja miałam, i muszę przyznać, że to była najlepsza impreza ever. Jako, że na szyi powieszono mi tabliczkę z tą informacją, przejście 200 metrów zajmowało ze cztery godziny, bo prawie każdy podchodził i składał mi życzenia. Przez całe życie nie usłyszałam tylu miłych słów i „sto lat”, co tam. Ludzie brali mnie na ręce i podrzucali albo dawali prezenty. W ten sposób stałam się właścicielką tęczowej czapki dzierganej na drutach (pozdrowienia dla Kura w czapce), liścia, dwóch ulotek i strony wyrwanej ze Starego Testamentu. Po całym dniu czułam się przytulona przez średniej wielkości miasto w Polsce.
  • Nikt mnie nie zgwałcił ani nie okradł. Mimo że było dużo ludzi.
  • Naprawdę było sporo ludzi.

Podsumowując: istnieje na świecie tęczowe miasto, w którym muzyka gra od rana do wieczora, wszyscy ludzie się kochają, nie trzeba pracować, każdy jest szczęśliwy a z nieba spadają ciasteczka. W Lidlu nie ma kolejek, nie trzeba czekać na pizzę, i można się najeść u Kryszny. Myślę, że każdy, kto stamtąd odjeżdża myśli tylko o jednym: chciałoby się tam zamieszkać. Wraca potem człowiek do domu i się dziwi, że nikt go nie chce przytulać na ulicy.

 

Leave a Comment

The Comments

  • Adriana
    9 czerwca 2017

    Chyba Cię pokochałyśmy właśnie 🙂 W ramach zacieśniania naszej relacji będziemy Cię regularnie odwiedzać, jeśli pozwolisz.

  • Patrz Szerzej
    9 czerwca 2017

    Bardzo, bardzo mi miło. Oczywiście, czujcie się jak u siebie! : )

  • ardeeda
    9 czerwca 2017

    Eee… to nie jadę.
    Pierwszy akapit brzmi zachęcająco, reszta to już jak proza życia – chociaż zakładam, że ograniczenie się do reklamóweczki, względnie wojskowej jedynki, sięgającej po kolana zwiększyłoby spektakularność tej eskapady.

    • Patrz Szerzej
      → ardeeda
      9 czerwca 2017

      No, jak nie masz wtedy urodzin, to faktycznie nie ma po co, nuuuuda. Ja jadę choćby po to, żeby zobaczyć 300k ludzi – od 3 miesięcy mieszkam na wsi, będę się pocieszać tym widokiem w późniejszym czasie, kiedy na przykład przez 5 dni z rzędu nie uda mi się nikogo spotkać.

  • Ola z Muzycznej Listy
    10 czerwca 2017

    Nożyczkami dla leworęcznych mnie kupiłaś 🙂 Jadę! 😀 Te nożyczki wynagradzają brak jednorożców.
    Dlaczego Internet oskarża mnie o duplikat, skoro nikt jeszcze tego nie powiedział?!

    • Patrz Szerzej
      → Ola z Muzycznej Listy
      10 czerwca 2017

      Ja w tym roku postawię chyba na zestaw do cerowania, bo praworęczna jestem. No i różnorodność musi jakaś być przecież!
      Komentarz się zdublował, to dlatego.
      : )

      • A
        → Patrz Szerzej
        10 czerwca 2017

        miłej zabawy życzę 😊 i …. wreszcie dowiedziałam się, że cerować umiesz😁

        • Patrz Szerzej
          → A
          10 czerwca 2017

          Haha, chciałabym ;D będę musiała się nauczyć, chyba, że potraktuję to jako swoistą pamiątkę z podróży.

  • Magda M. blog
    10 czerwca 2017

    Hahah, super wpis. Zapomniałaś tylko o jednym przy seksie i szatanie. Narkotyki 😉 Dobrze, że wspomniałaś o nich w tekście, bo obraz byłby niepełny. Brudasy, błoto, przemoc. Cały Woodstock 😉 Żartuję, byłam, uwielbiam, a do Kostrzyna chodziłam do liceum 😀

    • Patrz Szerzej
      → Magda M. blog
      10 czerwca 2017

      Chyba nie da się inaczej, jak już raz człowiek pojedzie to człowiek przepada i uwielbia po kres swoich dni!

  • Agnieszka Jarosz
    10 czerwca 2017

    Najwięcej zazwyczaj komentują Ci którzy nie byli, nie widzieli, nie przeżyli ale i tak wiedzą najlepiej

    • Patrz Szerzej
      → Agnieszka Jarosz
      10 czerwca 2017

      Niestety, jakąś taką mają ludzie dziwną mentalność. Niech marudzą, ich strata!

  • Monika - Paris by Moni
    11 czerwca 2017

    Super ! Wlasnie takie opinie o Woodstocku powinny byc publikowane, a nie jakies historie wyssane z palca, o niebezpieczenstwie, agresji i nie wiadomo czym jeszcze. Usmialam sie bardzo z Twojego wpisu, jest genialy ! Chociaz znajac siebie moglabym wpasc w panike widzac tlum przypominajacy the Walking Dead 🙂

    Pozdrawiam Cie – moja imienniczko 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Monika – Paris by Moni
      14 czerwca 2017

      Dzięki, pozdrawiam również!

  • JoAsia
    11 czerwca 2017

    Gdyby nie mieli nożyczek nie mogłabym przyjechać. A teraz co, muszę się cieszyć i dobrze bawić. Do tego czysta i najedzona. Ehh…

    • Patrz Szerzej
      → JoAsia
      14 czerwca 2017

      No nie masz wyjścia : )

  • Smiley Project
    11 czerwca 2017

    Musze kiedyś w końcu na woodstock pojechać! Aż wstyd, że jeszcze nie byłam 🙁

    • Patrz Szerzej
      → Smiley Project
      14 czerwca 2017

      Jeszcze masz szansę w tym roku : )

  • Karola | Życie.Me
    11 czerwca 2017

    Świetnie to przedstawiłaś. Uśmiałam się szczerze.
    A co do plotek i komentarzy, to jak zwykle zapewne, powtarzają je Ci, co to za wszelką cenę chcą coś powiedzieć, a niekoniecznie mają pojęcie. 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Karola | Życie.Me
      14 czerwca 2017

      Ludzie powtarzają takie legendy, że strach się bać ; )

  • Agata
    11 czerwca 2017

    Ahahaha kiedy jeździłam na pole namiotowe, zawsze mnie szlag trafiał, jak ktoś się potykał o linkę od mojego namiotu! 😀
    Żadnego Henryka bym nie mogła przeżyć. Zostałby natychmiast eksmitowany! Fuj!
    I zepsułaś całą moją wizję o Woodstocku! Chociaż pewnie teraz wygląda to zupełnie inaczej niż na samym początku, zakładam że kiedyś właśnie tak było, jak na samym początku Twojego tekstu.

    • Patrz Szerzej
      → Agata
      14 czerwca 2017

      Pewnie było trochę bardziej dziko, ja dopiero w zeszłym roku byłam pierwszy raz, więc załapałam się na luksusy : )

  • Patrycja
    12 czerwca 2017

    Świetnie, że obalasz mity. Też muszę się tam kiedyś wybrać 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Patrycja
      14 czerwca 2017

      Polecam!

  • Mateusz
    12 czerwca 2017

    Pierwszy raz na Woodstock zabrali mnie rodzice jak jeszcze miałem 10 lat. Z ciekawości, bo pochodzę właśnie z Kostrzyna. Od tamtej pory jestem tam co roku – a od kiedy przybyło mi lat na tyle, żebym mógł, to zawsze mam swój namiot na polu. Czytając wiele opinii na temat festiwalu, które mówiąc łagodnie są wyssane z palca, ręce opadają. A najwięcej nieprzychylnych opinii usłyszeć można ze środowisk katolickich, od ludzi którzy w życiu pola na oczy widzieli, o czym niejednokrotnie się przekonałem. Mam takie powiedzenie, że o wiele więcej chamstwa spotkać można na pielgrzymce do Częstochowy, niż na Woodstocku (byłem na takowej, coś na ten temat wiem ;)). Krótko mówiąc, Woodstock to jedno z najpiękniejszych miejsce w Polsce, o ile nie na świecie.

    • Patrz Szerzej
      → Mateusz
      14 czerwca 2017

      Oj tak, zgadzam się, najpiękniejsze!

  • Słońce
    13 czerwca 2017

    Właśnie totalnie się zakochałam w Twoim blogu i stylu pisania 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Słońce
      14 czerwca 2017

      Dzięki, bardzo mnie to cieszy! : )

  • Urszula Topczewska
    13 czerwca 2017

    Niestety, od kilku lat nie odwiedzałam tego cudownego miasteczka, ale wspominam je ze wzruszeniem 😀 Ludzie, klimat, muzyka – to wspaniałe miejsce, z roku na rok się rozrasta, zmienia, a jednak cały czas pozostaje takie samo… Uwielbiam 😀

  • Ilona - chillife
    14 czerwca 2017

    Dlaczego nie ma słowa o jedzeniu Krishny…? DLACZEGO?!
    Woodstock trochę uzależnia. Co roku mówiłam sobie, że tym razem nie jadę – aż musiałam wyprowadzić się z Polski, żeby poskutkowało.

    Co do pierwszego akapitu, to on jest trochę prawdziwy: ja to wszystko widziałam 😀 Oprócz prawdziwych jednorożców – ale te na kwasie były.

    BTW – dodałabym, że z Woodstocku najgorzej się WRACA – przez korki i tłumy, a także o tym, że po festiwalu majątek zbijają łowcy porzuconych na polu rzeczy 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Ilona – chillife
      14 czerwca 2017

      Racja, wspomniałam, że można się najeść, ale nie powiedziałam czego! Oczywiście mowa o legendarnym jedzeniu, które jest tanie, jest go dużo i od lat trwają dywagacje nad tym, co w nim się znajduje. Konsystencja wywołuje różnorakie skojarzenia, a szczególne emocje wzbudza krysznowy deser, czyli kulki o magicznej mocy, powstałe ze specjalnej odmiany bananów smakujących jabłkami (a może na odwrót) z dodatkiem czegoś i zapewne czegoś. Smakuje wybornie ; )

  • Monika Kilijańska
    19 czerwca 2017

    To już wiem gdzie dylać po świeże pieczywo bez kolejek 😉

  • Aneta Wojtiuk
    10 lipca 2017

    O to, to! Wraca człowiek do domu i się dziwi, że nikt go nie chce przytulać na ulicy. Albo przybijać piątki! Byłam rok temu, w tym roku też bym chciała. Właśnie nad tym rozważam 🙂

  • Madame Malonka
    11 lipca 2017

    Ten prysznic tym bardziej jest zaskakujący, jako że wszędzie w mediach widać mnóstwo ludzi – brudnych. W dodatku bez kolejek? Tak samo w Lidlu? Nie umiem sobie tego wyobrazić przy tak dużej imprezie 🙂

    • Monika Nowak
      → Madame Malonka
      13 lipca 2017

      Wiadomo – kto się chce taplać w błocie, ten się tapla, koncerty też są brudogenne, że tak to ujmę, ale jak się wybierze odpowiednią godzinę na prysznic, to w 15 minut można się tam dostać. A w kabinach czysto i ciepła woda, także da się. W Lidlu i gastronomii jest rewelacyjna organizacja, mnóstwo obsługujących ludzi, jedzenie robione na bieżąco. Jak na festiwalowe warunki – bajka!

      • Madame Malonka
        → Monika Nowak
        15 lipca 2017

        Tego człowiek może się dowiedzieć albo z własnego doświadczenia, albo z takiego miejsca jak Twój blog. Szkoda że media nie pokazują też tej drugiej strony 🙂

      • Rykoszetka o życiu w mieście
        → Monika Nowak
        27 lipca 2017

        Odpowiednia godzina na ciepły prysznic bez stania w kolejce to w moim przypadku była w zeszłym orku 4 rano 😀 A wszyscy są brudni, bo albo błoto, albo kurz 😀

  • Wojtek| Bielecki.es
    21 lipca 2017

    Zazdroszczę tych wszystkich wspomnień. 😉

    • Monika Nowak
      → Wojtek| Bielecki.es
      21 lipca 2017

      Za mniej niż dwa tygodnie można doświadczyć tego na własnej skórze : )

  • | Z naciskiem na szczęście
    30 lipca 2017

    Nie byłam na tym wydarzeniu, ale od znajomych słyszałam wiele pozytywnych opinii i co najważniejsze niezapomnianych wspomnień.

  • Holly Lu
    22 października 2017

    Tekst z polotem. Świetne poczucie humoru i błyskotliwe spostrzeżenia. Od razu chce się tam jechać😊

  • Daylicooking
    14 lutego 2018

    Cudowny tekst 🙂
    Dystans to jest coś, czego potrzeba niektórym ludziom. I – jak zauważyłam – przeciwnikom tego wydarzenia własnie owego dystansu bardzo brakuje 🙂

    • Monika Nowak
      → Daylicooking
      15 lutego 2018

      Dziękuję! Tak, to zdecydowanie chodzi o dystans 🙂

  • Paryska Nabierka
    15 maja 2018

    Wybieram sie jak sojka za morze, ale pewnego dnia mi sie uda.

  • Koza Domowa
    15 maja 2018

    Dystans, dystans ku**a, albo wszyscy zginiemy! 😉 Fajny tekst, woodstockowo pozdrawiam! 😀

    • Monika Nowak
      → Koza Domowa
      15 maja 2018

      Dzięki! Wybierasz się w tym roku? 🙂