Trampfitting – zawód przyszłości

Kiedy ostatnim razem kupowałam sobie nowe trampki, doszłam do pewnych wniosków. Były one o tyle zaskakujące, że wcale nie dotyczyły tematu kupowania trampek. To znaczy, miałam oczywiście kilka refleksji typu: cholera, czy jeśli w zeszłym roku przerzuciłam się na 37,5 mimo iż dotychczasowy mój rozmiar wynosił 39, to znaczy że schudłam, czy też może weszłam w fazę kurczenia się ze starości? Czy to, że w tym roku potrzebuję 40, oznacza, że moje stopy stały się otyłe? Jak zmieni się moje życie, kiedy tym razem zakupię trampki w kolorze łososiowym, a nie białym jak dotychczas? Czy średni czas brudzenia się łososiowych trampek jest naprawdę krótszy w porównaniu do białych i czy człowiek z czystymi trampkami to szczęśliwy człowiek? Jaki jest łączny okres uśmiechania się w ciągu roku ludzi posiadających łososiowe trampki? I tak dalej.

Oczywiście nie ma co się dzielić głośno z otoczeniem tymi myślami, jeśli nie chcemy zostać zakwalifikowani do osób o inteligencji nieprzewyższającej IQ betoniarki, czyli gdzieś tak w okolicach minus 8. Nie każdy musi przecież rozumieć, że kupowanie trampek to proces skomplikowany i czasochłonny, poprzedzony researchem głębokim już kilka lat wstecz.

Dylematom nie było końca. Kiedy dokonywałam życiowego wyboru, zdążyłam zaprzyjaźnić się z obsługą sklepu na tyle, że zjedliśmy na zapleczu obiad z deserem i umówiliśmy się, że Wigilię spędzimy razem. Miałam już nawet wstępne pomysły na prezenty dla nich. Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie zadzwonić po kogoś, żeby przywiózł mi piżamę i płyn do demakijażu, bo zapowiadało się, że na noc do domu nie wrócę. Wspaniali ludzie, przygotowali mi nawet grafik.

Generalnie uważam, że obsługa sklepu powinna obowiązkowo kończyć kurs trampfittingu. Mierzą ci stopy, liczą pierwiastek sześcienny z jej pola powierzchni, potem chwila rozmowy, aby określić preferencje co do fizjonomii trampek i tadam! Pokazują ci dwie idealne pary, z czego i tak oczywiście wybierasz trzecią. Niestety, dopóki taka usługa nie zostanie opatentowana, jestem skazana na przymierzanie wszystkich par butów w sklepie w każdym dostępnym rozmiarze. Tak na wszelki wypadek, gdyby okazało się znów, że stopa mi zmalała czy też, nie daj Boże, urosła.

Ostatecznie jednak tuż przed zamknięciem sklepu sprawa nabrała rozmachu. Nie wiem, czy poczułam się przyparta do muru wizją niespania w swoim łóżku, czy też kolejnej nocy spędzonej bez nowych butów, ale ostatecznie wybieram oczywiście pierwszą parę, którą upatrzyłam sobie pół roku temu i po którą dziś tu właśnie przyjechałam.

Przy kasie widziałam, że pracownikom sklepu jest szczerze żal, że to już koniec. Niektórzy nawet ocierali ukradkiem łzę. Zdążyliśmy się przez ten czas mocno ze sobą zżyć, aż musiałam im obiecać, że jutro też wpadnę. W tym czasie pani Jadwiga piekła dla mnie pożegnalne ciasto na zapleczu.

Cała ta sytuacja pokazała mi, że ja zupełnie nie potrafię dokonywać wyborów. Ani tych małych, jak przeprowadzka czy zmiana pracy, ani tych wielkich, jak kolor trampek albo to, czy wrzucić do koktajlu szpinak, czy jarmuż. Zastanawiam się tygodniami po to, żeby w ostateczności i tak wybrać ŹLE. Dlatego od dzisiaj proces podejmowania decyzji postanowiłam skrócić do minimum i planuję stosować wyliczanki. Szybkie, łatwe i skuteczne, a że ja zawsze idę pod prąd, to będę brać pod uwagę opcję, na którą nie wypadło. Zaoszczędzę tym samym rozczarowań pracownikom sklepów, którzy mogą pomyśleć, że jestem z rodziny i będą później potrzebowali psychoterapii po moim odejściu. I czas, a czas to pieniądz, więc już niebawem będę naprawdę obrzydliwie bogata.

Łososiowe wybrałam.

 

Leave a Comment

The Comments

  • Leniwiec
    17 czerwca 2017

    Problemy codziennego dnia. Nic specjalnego.
    Prawdziwą przeszkodą jest fakt: mi nie pasują trampki. A bardzo chciałbym je nosić. Czy w takim wypadku jakiś trampfitter znajdzie odpowiednie dla mnie?

    A tak poważnie: świetny post. Nie piszę tego, bo mi kazali (wpis i trzy interakcje). Jest pomysłowy, jest inny, ale przede wszystkim jest zabawny – co wcale nie jest łatwą sztuką. Szanuję i będę zaglądać na bloga 😀

    • Patrz Szerzej
      → Leniwiec
      18 czerwca 2017

      Dziękuję i zapraszam ponownie! : )

  • Olga
    17 czerwca 2017

    Dobrt tekst. Niby o butach a jednak z ukrytym dnem. Ja tez nie potrafię dokonywać wyborów. Taki sam problem sprawia mu wybór mięsa na obiad czy decyzja o zmianie pracy. Nie ma różnicy 🙂

    • Patrz Szerzej
      → Olga
      18 czerwca 2017

      Piąteczka!

  • Gosia
    17 czerwca 2017

    Pic or it didn’t happened!

    Zawód zdecydowanie przydatny. Wybieram godzinami nie tylko trampki, tylko wszystkie buty :/

  • Adriana
    17 czerwca 2017

    Podajmy sobie dłonie.
    A, – nie, trampki! Podajmy sobie trampki, łososiowe będą dla mnie ok.

    • Patrz Szerzej
      → Adriana
      18 czerwca 2017

      Łososiowe najlepsze! I białe, i granatowe, i czerwone, i…

  • Ola z Muzycznej Listy
    17 czerwca 2017

    Łososiowe i tak pobrudzą się, nie lepiej wybrać czarne? 🙂 Jesteś genialna, czytałam z ogromną przyjemnością 😀

    • Patrz Szerzej
      → Ola z Muzycznej Listy
      18 czerwca 2017

      Dziękuję!

      Muszę pomyśleć, czarnych jeszcze nie miałam! Mam tylko wrażenie, że moja stopa jakoś „topornie” wygląda w czarnych butach.

  • Agata
    18 czerwca 2017

    Na Boga! Jest cisza nocna, a Ty mnie tu rozśmieszasz 😀
    Nie mniej jednak, gdybyś kiedyś potrzebowała Wedding Plannerki ze względu na problemy z podejmowaniem decyzji, to pamiętaj o mnie 😉

    Ps.: W końcu wzięłaś białe czy łososiowe?

    • Patrz Szerzej
      → Agata
      18 czerwca 2017

      Na końcu tekstu masz odpowiedź, łososiowe! : )

  • Ev.
    18 czerwca 2017

    Heh 😉 ostatnio mam dokładnie ten sam problem z rozmiarem 😉 kiedyś 37, teraz 39 :O ale u mnie to kwestia tego, że kiedyś musiały być mega dopasowane, a teraz wygodne 🙂 natomiast z wyborem idzie mi łatwiej, przestałam być perfekcjonistką. Tak łatwiej się żyje!
    Zapraszam do mnie http://www.on-my-way.pl/

  • Kreatywa
    18 czerwca 2017

    Też wybrałam łososiowe!

    Wyobraź sobie, że przerabiałam dokładnie ten sam temat przed tygodniem. Wybrałam się po nowe trampki na pocieszenie – w dniu, w którym jakaś kobieta wzięła mnie za żonę mojego ojca i poczułam się potwornie staro. Planowałam kupić zielone, mierzyłam inne modele z godzinę, aż w końcu stanęło na łososiowych i strasznie się z nich cieszę 🙂

  • Ewa
    19 czerwca 2017

    O kurcze podsunęłaś mi pomysł na dodatkową usługę w mojej dziedzinie hahahah 😀 A może nawet kilka usług od razu 😀 Bardzo sympatyczny post 🙂 Pozdrawiam!

  • Agnieszka
    19 czerwca 2017

    Jak ja nie lubię zakupów, nigdy nie wiem co wybrać, jaki rozmiar, a jak w końcu coś kupię, to i tak nie pasuje do reszty 🙂

  • Quembec - lifestyle po włosku
    19 czerwca 2017

    Ostatnio miałam ten sam dylemat z okularami. Wyszłam ze sklepu z dwoma parami 😉

  • Asai
    19 czerwca 2017

    Zdarza mi się długo zastanawiać, ale nie lubię doradców wokół 😉

  • Altea Leszczyńska
    20 czerwca 2017

    Przez moment myślałam, że gdzieś za granicą naprawdę istnieje taki zawód, taki trampkowy psychoanalityk i że trafiłaś do sklepu, w którym ów tramfitter doradza na kozetce 😀 Na starość to stopy z teguły powiększają się o jeden rozmiar a nie kurczą 😉
    A tak w ogóle, to masz świetny styl pisania, poryczałam się ze śmiechu i będę tu wracać po kolejne posty na poprawę humoru 🙂 Pozdrawiam <3
    http://altealeszczynska.blog

    • Patrz Szerzej
      → Altea Leszczyńska
      21 czerwca 2017

      Dziękuję i zapraszam! <3

  • Bielecki.es
    20 czerwca 2017

    Kiedy ja miałem swoje ostatnie trampki :/

  • Ewa
    20 czerwca 2017

    Och skąd ja to znam! W moim przypadku wyliczanki kończą się kompletnym fiaskiem bo zazwyczaj wypada to, do czego nie jestem przekonana i w ten sposób zamyka się koło… 😉

  • Aleksandra Załęska
    20 czerwca 2017

    Popłakałam się ze śmiechu 🙂 Świetny tekst 🙂 U mnie wybór trampek też jest trudny, a to dlatego, że nie tylko nie moge zdecydowac się na kolor, ale również na to czy mają być wysokie czy krótkie 🙂 A jak spodobają mi się i takie i takie, to już przepadłam 🙂

  • Beata Szymańska
    20 czerwca 2017

    Ojej, jaki to był dobry tekst, przeczytałam ze smakiem. Twój styl pisania jest tak barwny i lekki, że nawet kupowanie trampek jest jak prawdziwa przygoda.
    Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała jeszcze o swoich trampkowych przeżyciach. Z rozmiarem – ten sam kłopot, raz mi się te stopy kurczą, raz puchną. Karwasz twarz! Ale dylematy kolorystyczne mam w innym kierunku, zawsze wybór między czarnymi a czerwonymi. Zaś jeśli chodzi o samo podejmowanie decyzji wszelakich, to bywa ciężko i najgorzej z tymi najmniejszymi.

  • Kasia
    20 czerwca 2017

    Aktualnie nie mam żadnej pary trampek, bo ciężko mi znaleźć jakieś fajne w rozmiarze 35 (a jak już znajdę, to są przeraźliwe drogie). Z takimi decyzjami nie mam problemu – często, gdy mi się coś spodoba wracam do domu i zastanawiam się, czy rzeczywiście tego potrzebuję 🙂 Poważniejsze dylematy to już niestety inna bajka, tam nigdy nie wiem jak postąpić.

  • Smiley Project
    27 lipca 2017

    Seria tak ci sie stopa zmienia? Ja nosze ten sam rozmiar od gimnazjum, albo nawet podstawówki. Różnica w rozmiarze wynika raczej z różnych modeli i rozmiarówek. Tak czy siak rozchodzi się między dwoma rozmiarami.

    • Monika Nowak
      → Smiley Project
      27 lipca 2017

      Nie wiem od czego to zależy, ale od zeszłego roku mam takie skoki w różne strony. Trochę zmieniła mi się stopa plus różnice w rozmiarówkach zapewne.