Trzydziestka na karku, siwe włosy i reumatyzm

Średnio trzy razy na dzień dopada mnie kryzys egzystencjalny. Jako że na karku czuję już lekko nieświeży oddech trzydziestki, którą będę mieć zaszczyt osiągnąć z godnością w tym roku, o ile rzecz jasna dotrwam w obecnym stanie skupienia do szesnastego lipca, śmiem sądzić, że może to być jedna z przyczyn owych kryzysów.

Ponieważ nie urodziłam się pod postacią obecnej wersji siebie, tylko w wariancie bogato okrojonym z wszelkich dodatków, które uzyskiwałam na przestrzeni lat poprzez przeskakiwanie kolejnych poziomów, nadal zdarza mi się zachowywać podług starych schematów, pielęgnowanych przez lata egzystencji patologiczno-upokarzającej. Z tegoż powodu czasem zapominam o doświadczeniu nabytym w latach 1988-2018 i zachowuję się niezgodnie z zasadami, które sama sobie ustaliłam pewnego pięknego zimowego wieczora. Niestety, dla ludzi spragnionych wrażeń, którzy na widok słowa „patologiczny” spodziewają się, że wszystko u mnie super, tylko czasem mnie ponosi i porzucam rodzinę na rzecz dołączenia do miejscowego ruchu nastoletnich punków, to standardowo muszę ich rozczarować. Po prostu zapominam o podstawowej zasadzie, która mówi by nie skupiać się na negatywach, a postępować wręcz przeciwnie, dostrzegając to, czego ludziom zwykle nie chce się dostrzegać, czyli – uwaga, teraz oczom waszym ukaże się słowo, które może brzmieć nieco niepokojąco – pozytywy.

Oczywiście jak to zwykle bywa, przesadzanie w każdą ze stron bywa złe. Tak jest i w tym przypadku, bo gdybym ja swego czasu konsekwentnie wyszukiwała samych pozytywów niegdysiejszej sytuacji życiowej, w którą sama się wpędziłam z drobną pomocą osób trzecich, to być może aktualnie przebywałabym w pewnej dawno nieremontowanej kamienicy, użalając się nad swoim losem, jednocześnie nie robiąc nic w celu zmiany tegoż, bo przecież jest dobrze tak, jak jest.

W każdym razie czasem o tym zapominam i zaczynam się martwić nieuchronną wizją domu spokojnej starości i spacerów z balkonikiem raz w miesiącu. Kiedy myślę o tym, ile kończę w tym roku lat, mam mieszane uczucia. Z jednej strony widzę pierwsze siwe włosy, złowieszczo wyróżniające się na tle brązowych. Z drugiej – niepokój będę mogła odczuwać raczej wtedy, gdy to pojedyncze brązowe włosy będą odcinać się od siwej czupryny, czyż nie?

Mam wrażenie, że na te czasy trzydzieści lat to coś jakby zakończenie etapu bycia nastolatkiem. Mój potomek skończył kilka dni temu pięć lat, a ja czuję się jakbym zaliczyła wpadkę w gimnazjum, bo tak właściwie to żaden ze znajomych mi osobników nie sprawił sobie jeszcze miniaturowej wersji samych siebie i nawet się na to nie zapowiada. Czasem wydaje mi się, że ominął mnie jakiś etap wczesnej dorosłości; takiej, gdzie jest już swoboda i możliwości, ale nie ma jeszcze wielu zobowiązań. Zabawnie będzie, kiedy w całkiem niedalekiej przyszłości moje potomstwo odrośnie od ziemi na tyle, że wrócę na podbój świata, w którym niestety nie spotkam nikogo znajomego, bo każdy będzie zajęty nowo zdobytymi powinnościami wobec osób trzecich oraz banków. Pozostanie mi wtedy zaprzyjaźnić się jednak z tą grupą nastoletnich punków, albo ewentualnie poszukać towarzystwa jakichś emerytów.

Przechodząc do meritum, do którego od pierwszego zdania idę bardzo okrężną drogą, gubiąc raz po raz wątek główny, chciałam napisać, że chyba fajnie mieć trzydzieści lat, bo choć nadal nie wiem, czego w życiu chcę, bo z tego co głównie się przebija jeśli chodzi o moje fascynacje, to na razie wygrywa lenistwo – wiem już na pewno, czego nie chcę. Czuję się dobrze sama ze sobą i za nic w świecie nie chciałabym być uboższa o zdobyte już doświadczenie, które sprawiło że jestem dziś tym, kim jestem i co pomoże mi w kolejnych latach czerpać z życia garściami, a taki właśnie mam zamiar.

Nadchodzi taki najlepszy na świecie czas, kiedy będę nadal młoda, ale już trochę stara, co brzmi jak idealna kompilacja cech wewnętrzno-zewnętrznych. Myślę, że to trzydziestka powinna czuć na karku mój oddech, bo zbliżam się nieuchronnie i mam zamiar wskoczyć jej na plecy, a później bezwstydnie wykorzystać do realizacji swoich planów i marzeń.

Leave a Comment

The Comments

  • Justyna
    27 stycznia 2018

    Rycząca 30-stkla nie ejst wcale taka zła 🙂 Dopeiro wtedy zaczyna się życie 😉

  • Bea Miko
    27 stycznia 2018

    Najważniejsze to czuć się dobrze ze sobą, a reszta się ułoży.. Mnie dopadł kryzys ale nie 30-stki tylko ogólnie, jak zrozumiałam, że już naprawdę trochę jednak się zestarzałam i nigdy już nie będę mieć 2o lat. Ale to tylko przekonania w mojej głowie, bo obecnie czuję się bardziej wolna duchowo niż jak miałam właśnie te 20 i dużo przeżyć emocjonalnych za sobą 🙂

    • Monika Nowak
      → Bea Miko
      30 stycznia 2018

      Otóż to. Nie chciałabym wracać do poprzednich lat, bo jednak im człowiek starszy, tym więcej do niego dociera i lepiej rozumie rzeczywistość 🙂

  • Z Pamiętnika Zołzy
    27 stycznia 2018

    Ja jako doświadczona już trzydziestka (za kilka tygodni 33) powiem Ci tak: nie ma się czego bać, bo praktycznie nic się nie zmienia, ale ja mam wrażenie, że troszkę dojrzałam (bez przesady oczywiście). Myślę, że teraz właśnie rozumiem czego chce i czego oczekuję od życia, także pewnie i Ty się dowiesz 🙂

  • olga
    27 stycznia 2018

    W tym roku skończyłam 29 lat. Do 30 zostało mi 11 miesięcy. I wiesz… cieszę się na ta 30.

    • Monika Nowak
      → olga
      30 stycznia 2018

      Ja też, ale chyba dlatego, że po prostu lubię mieć urodziny… Nie ważne które 😉

  • Magda Hurko | ekopozytywna
    27 stycznia 2018

    Ja tam słyszałam, że życie kobiety zaczyna się po trzydziestce 😁 Zatem wszystko przed Tobą! Btw. moje pierwsze siwe włosy pojawiły się w okolicach 25 roku życia, więc miałaś więcej szczęścia niż ja w tej sprawie 😂

    • Monika Nowak
      → Magda Hurko | ekopozytywna
      30 stycznia 2018

      Bo to wszystko przez te włosy! Gdybym ich nie zobaczyła, nadal myślałabym że jestem nastolatką. Trzeba będzie iść do fryzjera, żeby z godnością wejść w nowe życie 😀

  • Olga Siemoniak
    30 stycznia 2018

    Ja Ci dam balkonik! 32 lata na karku i jeszcze sunę sama 😀

    • Monika Nowak
      → Olga Siemoniak
      30 stycznia 2018

      Czyli jest i dla mnie nadzieja! 😀

  • Monika Nowak
    30 stycznia 2018

    Chyba można by to uznać za pracę w trudnych warunkach, nie wiem, czy mnie na to stać 😀

  • Gosia Filiczkowska
    2 lutego 2018

    Takie samo podejście. W tym roku wybije 27 i po raz pierwszy mam poczucie, że mi dobrze z tym doliczaniem. Za nic w świecie nie chciałabym mieć mniej. Kiedy żyjemy pełnią życia, lata nam naprawdę nie straszne.

  • Marek Maciej
    6 lutego 2018

    W tym roku kończę 35 – wow właśnie to sobie uświadomiłem 😉 i jak dla mnie cztery/pięć ostatnich lat jest wspaniałe i za nic nie cofnął bym czasu… dodam, więcej: czekam na kolejne. Dlatego głowa do góry – będzie dobrze, bo to twoje życie i nikt go za Ciebie lepiej nie przeżyje jak Ty sama. Pozdrawiam.

    • Monika Nowak
      → Marek Maciej
      6 lutego 2018

      Mam nadzieję, że u mnie będzie podobnie 😉