Czy introwertyków należy zrzucać ze schodów?

Temat introwertyków od dłuższego czasu żyje w internecie własnym życiem. Mitów narosło już wokół niego tyle, że można by wydać magazyn pod tytułem: „Dziennik introwertycznej nieprawdy” albo zorganizować teleturniej, w którym nikt nie wygrałby nigdy nagrody głównej, bo byłoby to zbyt trudne.

Jak jest naprawdę? Kim są introwertycy i czy powinniśmy ich wszystkich zjeść? I czy to prawda jest, że mają ciągle pod górkę? Skąd w ogóle wzięły się te wszystkie rankingi i dlaczego trwa odwieczna walka kogutów o to, który zestaw cech jest lepszy?

Zacznę od tego, że mylnie interpretujemy słowo „introwertyzm” i łączymy to z czymś, co podpada raczej pod zaburzenie, niż normę. Introwertyk to nie jest ten biedny, nieśmiały człowieczek, który w kącie gryzie bułkę, tak, żeby nikt nie zauważył, że marszczy mu się broda podczas jedzenia. To nie jest ten, który od dwunastu lat nie wyszedł z domu, bo boi się ludzi. Introwertyk po prostu bardziej ceni sobie własne towarzystwo, niż towarzystwo wielu ludzi – jest wtedy bardziej wydajny i może tworzyć sobie, co tam mu przyjdzie do głowy. Z drugiej strony łączymy to także z wyjątkowością i objawieniem, a to wcale nie jest tak, że jakżeś introwertyk, to od razu też artysta malujący obrazy małym palcem u nogi, poeta, który za czasów niemowlęctwa gaworzył trzynastozgłoskowcem czy muzyk grający ustami na pile łańcuchowej. Oczywiście, istnieją pewne predyspozycje i może tak być, ale nie jest to regułą. Być może taka osoba lubi sobie po prostu budować zamki z zapałek. Albo czytać Fakt. Albo oglądać zdjęcia małych surykatek w internecie. Bycie introwertykiem nie daje licencji na bycie ósmym cudem świata.

Szukając zamiennika do słowa „introwertyk” w słowniku synonimów, otrzymałam takie wyrażenia, jak: odludek, samotnik, pustelnik, mruk, milczek, niemowa, mizantrop, dzikus, dzik, borsuk, bryła lodu. Really? Bryła lodu? Czytając to, człowiek odruchowo zaczyna szukać sznura. Nikt nie chce być bryłą lodu! To jest to, z czym kojarzy się nam introwertyk? Dla odmiany, ekstrawertyka w ogóle nie znalazłam. Wnioski są jednoznaczne: pierwsze nasze skojarzenie jest takie, że jak ekstrawertyk to super, a jak introwertyk, to kicha. Szczęśliwy, uśmiechnięty sprzedawca traktorów kontra skwaszony artysta, który w mękach wypluwa z siebie krewetki wystrugane z drewna.

No nie. Jak człowiek jest ekstrawertykiem, to znaczy generalnie tyle, że jest ekstrawertykiem, a nie, że jest ekstra. Jak człowiek jest introwertykiem, to znaczy tyle, że jest introwertykiem, a nie, że jest niemową aka bryłą lodu. To tylko pewien zestaw cech, a dopiero to, w jaki sposób je wykorzystujemy, czyni z nas wyjątkowymi ludźmi. Bądź nie.

Nie polecam uczestniczyć w kursach typu: „Tylko u nas, ekstrawertyk w 15 minut!”, tak samo, jak nie ma sensu szukać średniowiecznego stołu do rozciągania, bo mamy tylko 160 centymetrów wzrostu. Jeśli wolisz spędzić weekend na układaniu 167535-elementowych puzzli, zamiast pójść na koncert, naprawdę nie ma w tym nic złego. Może się wydawać, że świat bardziej potrzebuje ludzi totalnie otwartych, więc powinniśmy się do tego dostosować, ale jak dla mnie, gówno prawda. Nie istnieje odpowiedź na pytanie, czy lepszy jest ktoś, kto tak długo na jednym wdechu opowiada pasjonującą historię, że trzeba mu podać butlę z tlenem, czy ten, który po godzinie ciszy rzuci inteligentną ripostą składającą się z czterech słów, ale takich, że szczęki leżą później na podłodze przez tydzień. Bo świat potrzebuje różnorodności.

A co z kursami przerabiającymi na introwertyka? „Przyjdź do nas, a zamkniesz się i nie odezwiesz przez miesiąc” czy coś w ten deseń. Pytanie – po co? Czy rozwój jest wtedy, kiedy w pocie czoła wypracujemy cechę charakteru, której nie mieliśmy, czy może bardziej wtedy, gdy rozwiniemy naszą predyspozycję do monstrualnych rozmiarów, niemożliwych do osiągnięcia dla pozostałych?

Wnioski – żaden z typów nie jest lepszy, czy gorszy. Każdy z nich ma wady i zalety, w czymś łatwiej, w czymś trudniej. Nie ma sensu tworzyć porównań i stawać się na siłę kimś innym. Bo można wtedy skończyć jak ta truskawka, o:

Chciała być maliną. Wyszło jak zwykle.

Chciała być maliną. Wyszło jak zwykle.

 

Leave a Comment

The Comments

  • Czarna Skrzynka
    29 lipca 2017

    odludek, samotnik, pustelnik, mruk, milczek, niemowa, mizantrop, dzikus, dzik, borsuk, bryła lodu…. Borsuk???? 😉 Ja chyba jestem introwertykiem…

    • Monika Nowak
      → Czarna Skrzynka
      9 sierpnia 2017

      Witaj zatem w zacnym gronie mruków 😉

  • Dorota Białek
    29 lipca 2017

    Najważniejsze żeby być sobą, a czy klasyfikacja coś zmienia? Może, to że wówczas można siebie tym bardziej zaakceptować, takim jakim się jest 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

  • Pani Podróżnik
    29 lipca 2017

    rzeczywiście ostatnio bardzo popularny temat, niestety z powtarzaniem wielu nieprawdziwych teorii. Fajnie, że to trochę uporządkowałaś 😉

  • Bebe Talent
    29 lipca 2017

    Te definicje to jakiś absurd. Moim zdaniem to zbyt duże uproszczenie. Sama w zależności oś sytuacji i nastroju potrafię zachowywać się jak introwertyk albo ekstrawertyk. Myśle, że introwertykiem się nie jest, tylko się bywa.

    • Monika Nowak
      → Bebe Talent
      9 sierpnia 2017

      Coś w tym jest, co piszesz, masz rację.

  • Paulina W.
    30 lipca 2017

    Gdybym miała siebie dopasowac do jednej z grup to byłoby mi bardzo cieżko. W domu na pewno jestem ekstrawertyczna, ale w pracy nie umiem się przebić i nigdy nie pokazuję emocji.

  • Danuta Brzezińska
    30 lipca 2017

    Te kursy to na poważnie? takie są? Ja pracuję z ludźmi a jednak jestem introwertykiem. To znaczy że nie nudzę się sama ze sobą:-)

    • Monika Nowak
      → Danuta Brzezińska
      9 sierpnia 2017

      Napisałam trochę żartobliwie, ale w internecie są dostępne kursy dla intro/ekstrawertyków. 😉

  • Sara Korzeniec
    30 lipca 2017

    Co to za kursy? One naprawdę istnieją? ;P

    • Monika Nowak
      → Sara Korzeniec
      9 sierpnia 2017

      Może nie dokładnie tak się nazywają, to raczej skrót myślowy 😉 ale są kursy skierowane do intro/ekstrawertyków.

  • Monella-reads
    30 lipca 2017

    Wychodzi na to, że jestem introwertykiem.
    Naczytałam się sporo na temat introwertyków i ekstrawertyków, bo to dość głośne tematy ostatnio.
    Gdzie nie wejdziesz tam tytuł zawierający słowo ,,introwertyk” ,,ekstrawertyk” lub ewentualnie oba te wyrazy w jednym zdaniu.
    Post bardzo ciekawy i na czasie.
    Pozdrawiam x

  • Moherowa Feministka
    30 lipca 2017

    Jesteśmy różnorodni i to jest piękne 🙂

  • Olga Dąbrowska
    31 lipca 2017

    Mimo, że jestem introwertykiem nie jestem jakoś mocno zamknięta w sobie i unikająca ludzi. Jasne, są chwile, kiedy mam dosyć towarzystwa, wtedy zamykam się w pokoju, biorę książkę i jest ok. Nic na siłę!

    • Berenika
      → Olga Dąbrowska
      31 lipca 2017

      Większość ludzi wykazuje cechy tzw. ambiwertyzmu – czyli posiada część cech intro i ekstrawertycznych, które nawzajem się przeplatają. Ja jestem intro, a na przykład kocham jeździć na koncerty, ale lubię też lenić się w łóżku przy dobrym serialu czy książce 🙂
      Ludzie często traktują introwertyzm zero-jedynkowo, a to nie do końca tak jest 😉

      • Monika Nowak
        → Berenika
        9 sierpnia 2017

        To tak jak ja. U mnie zależy to też od dnia – czasem mam ochotę na ludzi, czasem tylko na siebie i dobrze mi z tym 🙂

  • Aga F agnieszkafiuk.pl
    31 lipca 2017

    Pięknie napisane 🙂 Introwertyk to nie troglodyta i nie kosmita. Można z nim spokojnie porozmawiać, powygłupiać się. Z przyporządkowaniami to trochę tak jak ze znakami zodiaku: skorpion to wredne i pamiętliwe bydlę, i żaden lew nie dorówna mu w tej złośliwości. Ale ludzie lubią szufladki i etykietki. Łatwiej wtedy ogarniać innych. A, ten mały spod 10 to zarozumialec, bo nie chce się bawić z naszym Olusiem…

    • Monika Nowak
      → Aga F agnieszkafiuk.pl
      9 sierpnia 2017

      Niestety, stereotypy wciąż żywe.

  • Patrycja Czubak
    31 lipca 2017

    Najważniejsze to czuć się dobrze z samym sobą. Każdy z nas jest inny, wyjątkowy, dzięki czemu świat nie jest nudny 🙂

  • Ja Zwykła Matkaa
    31 lipca 2017

    Mój mąż introwertyk, ja ekstrawertyk. I kochamy się jak dwa szaleńce ;). Najważniejsze być sobą, nie dać się zwariować. Być najlepszą wersją samego siebie, z wadami i zaletami. Pozdrawiam

  • Magdalena Michalak
    31 lipca 2017

    Warto dać żyć – sobie takiemu, jakim się jest. Jak dobrze, że na świecie nie żyją sami ekstrawertycy – mogłoby być naprawdę męcząco. Uważam, że każda osobowość jest wyjątkowa i niezwykła i warto ją doceniać. Bardzo fajnie, że o tym wszystkim piszesz. Warto przełamywać wszelkie myślowe nawyki i stereotypy, które poniekąd ograniczają nasze postrzeganie innych ludzi i świata. Pozdrawiam 🙂

  • praecantrix ardeedae
    2 sierpnia 2017

    Ja chcę być bryłą lodu. Byłam, jestem i lubię nią być.
    A ludzie, którzy chcą zmienić sobie osobowość od podstaw… to nie intro-ekstrawertyzm jest problemem. Zresztą i tak większość tych jakże słodko „otwartych” ludzi kłamie.

  • Monika Nowak
    30 sierpnia 2017

    Zostałam przemielona przez Woodstock i wciągnięta w Bieszczadzkie lasy przez niedźwiedzie, a potem napadnięta przez czarnego kota-stalkera, który teraz ze mną mieszka. Masochistka.

    Koniec wakacji, wróciłam!

  • Dotee - Witaj Słońce
    6 września 2017

    Człowieczek gryzący bułkę melduje się. Ale ja gryzę tę bułkę z upodobaniem 🙂

  • wesellerka
    7 września 2017

    I dziękuję bardzo za ten tekst! Introwertykiem nazywa się wszelkich socjopatów, którzy boją się ludzi. A ja – jako introwertyczka lepiej pracuję sama, wolę być odpowiedzialna za przydzielone zadania osobiście niż w grupie. Lubię spędzać czas ze sobą, ale to nie znaczy, że nie mam przyjaciół 😀 A tu się człowiek nagle dowiaduje, że jest bryłą lodu 😀

  • Agata | niebanalnezycie.pl
    8 października 2017

    Kiedyś też wydawało mi się, że introwertyk to osoba nieśmiała i zamknięta w sobie. Kilka lat temu taka byłam i uważałam się za introwertyczkę – nic bardziej mylnego. Można być nieśmiałym ekstrawertykiem jak i pewnym siebie introwertykiem i znam takie przypadki. ;D

  • Agnieszka z Couture.doc
    15 maja 2018

    Ja też jestem można powiedzieć połowicznie introwertykiem. Lubię spędzać czas ze sobą, nie męczy mnie moje towarzystwo, nie nudzi, lubię sobie sama coś tworzyć i nie mam z tym problemu. Nie potrzebuję tabunu ludzi wokół, ale mam też takie dni, że potrzebuję ludzi, chcę z nimi przebywać i jest mi wtedy dobrze. To chyba takie fazy, jak fazy księżyca 😀 Lubię pobyć sama by pragnąć wyjść do ludzi. 😉