Nie biegaj w klapkach, bo odechce ci się żyć

Całkiem niedawno przydarzył mi się zły dzień.

Zaczęło się jak zwykle niewinnie: a to dwanaście włosów na głowie odstawało w prawo zamiast w lewo, a to nie było w sklepie żelków w kształcie koników morskich, a to pani w kasie wydała mi resztę w dwugroszówkach.

Ten dzień był prawie tak zły jak ten, w którym biegłam w klapkach, żeby zdążyć na autobus do pracy. Spieszę z wyjaśnieniami dla tych, którzy mogli poczuć się zaniepokojeni – teraz jestem już mądrzejsza. Nie noszę klapków, nie biegam, a już tym bardziej nie do pracy, niemniej wtedy nie posiadałam jeszcze tylu punktów exp w grze zwanej życiem, co teraz, i robiłam te wszystkie niebezpieczne rzeczy niemal codziennie. Mówiąc „niebezpieczne” mam tu głównie na myśli pracę, bo wiadomo, że to grozi śmiercią, kalectwem lub trwałym uszczerbkiem na zdrowiu (nawet, jeśli pracuje się w biurze). Szczególnie kiedy jest się mną.

No więc tamtego dnia biegłam na ostatni autobus, który mógł mnie zawieźć do pracy o godzinie na tyle przyzwoitej, żebym następnego dnia też miała dokąd jechać. Ja na ten autobus zdążyłam, ale jeden z moich klapków niestety nie miał tyle szczęścia. Postanowił zsunąć mi się ze stopy, a że kąt nachylenia ziemi był w tym miejscu znaczny, to biegł w pojedynkę tak szybko, że minął autobus, przystanek i granicę z Niemcami. Zbliżał się z niebezpieczną prędkością do przejścia dla pieszych, a ludzie robili zakłady; ktoś nawet postawił dorobek swojego życia, że nie wyjdzie z tego cało, bo wcale się nie miał zamiaru na czerwonym zatrzymać. Na szczęście nic nie jechało. Przeżył.

Historia uciekającego klapka pozostawiła trwały ślad w moim życiu. Ostatecznie nie pojechałam do biura w jednym bucie, bo jednak nieco nieestetycznie byłoby siedzieć tam z jedną stopą okurzoną po kostki, a i autobus jakoś też niespecjalnie miał zamiar czekać, aż dogonię buta, wdzieję go na nogę i wrócę.

Trochę później, kiedy miętoliłam w rękach wypowiedzenie i połykałam łzy, koleżanki z pokoju podpisywały w tym samym czasie aneks do umowy z podwyżką, która powstała po podziale mojej ekswypłaty.

Ten mój nowy zły dzień był prawie tak zły, jak tamten.

Zaczęłam rozważać nawet, czy by nie zakończyć swojego żywota, bo trochę frustracji i smutku jednak już zaznałam; ale że mieszkałam na 3 piętrze, to musiałabym kombinować, bo upadek z tak niska w moim przypadku mógł skończyć się urazem kręgosłupa i przywiązaniem do łóżka na resztę życia, co jednak brzmiało niezbyt zachęcająco.

Ostatecznie zdecydowałam, by porzucić na jakiś czas ten pomysł, po czym udałam się do innego sklepu, dając mu jeszcze szansę posiadania żelków przynajmniej w kształcie wielorybów. Nie można się przecież tak łatwo poddawać. Po drodze postanowiłam zajrzeć do skrzynki, a ona w zamian wyrzygała na mnie wszystkie rachunki świata, a kiedy tak wypadały jednostajnie, moją uwagę przykuł list, który spoczął na samej górze. Prawdziwy list z dalekiej zagramanicy, ręcznie zaadresowany niebieskim długopisem, dość gruby. Wyobraźnia podpowiadała mi, że to plik banknotów, to by było, ha! Taki zły dzień, a tak dobrze się zakończył, może jakieś wakacje na Haiti, a potem to się zobaczy, jakoś dam radę z tym, że od teraz będę bogata, wytrzymam to. Szczęściara!

Wróciłam do domu, trudno, żelki poczekają, zakupy poczekają, świat poczeka. Musi, bo tu się dzieją ważne rzeczy. Trzęsącymi z ekscytacji rękami rozdzierałam kopertę, która to miała wszystko zmienić. Nawet nie zastanawiałam się za bardzo nad tym, kto mógł być nadawcą; przecież to nieistotne. Ważne, że ten dzień wcale nie będzie taki zły, to tylko głupi przedwstęp był, żebym mogła bardziej cieszyć się z niespodziewanej przesyłki. Zawsze, ale to zawsze twierdziłam, że mam skłonność do nietypowych sytuacji, a nie nazywam tego pechem, bo te sytuacje są różne, raz dobre, raz złe, a dzisiaj najwyraźniej wydarzy się coś dobrego.

Oczom moim okazał się zapakowany w folię bąbelkową przedmiot wielkości karty kredytowej.

Przedmiot typu DIY do samodzielnego złożenia. Taka chińska Ikea wprost z Aliexpress. Ze względu na kompaktowe rozmiary można go trzymać w portfelu. Zamówiony zapewne sześć lat wstecz przez poprzednią wynajmującą, dotarł wprost do mnie. Akurat wtedy, kiedy przeżywałam ten nowy bardzo zły dzień.
.
.
.
.
.
.
Nóż.

Taki już jest ten mój los, zawsze wszystko chce mi maksymalnie ułatwić. Na wszelki wypadek nie sprawdzałam, czy nóż jest ostry. Jeszcze zrobiłabym sobie jakąś krzywdę.

 

Gdyby ktoś się zastanawiał, jak to wygląda:
Nóż wielkości karty kredytowej

Leave a Comment

The Comments

  • Laura LR
    20 września 2017

    Nie ma co sie uzalac nad soba kazdy miewa gorsze dni 🙂

  • Grażyna Zaborska-Szmajda
    20 września 2017

    Chyba już wyczerpałaś limit nieszczęść, kolejne dni muszą być zatem coraz lepsze 🙂

  • Ola Figura / Muzyczna Lista
    20 września 2017

    Świat chciał ci coś powiedzieć. Ale świat bredzi i ma chore omamy. Nie warto go słuchać.

  • Karolina | Vamily.pl
    21 września 2017

    1. Ten tekst jest superowy! Najfajniejszy, jaki czytałam w tym miesiącu.
    2. Całe szczęście, że na końcu pokazałaś nóż w karcie, bo inaczej nie mogłabym usnąć z ciekawości!

  • Irmina Garaj
    21 września 2017

    Jak jeden głupi klapek potrafi wszystko skomplikowac!

  • Ewelina (Pozytywny Dom)
    21 września 2017

    Mój brat zawsze powtarza, że najgorsze buty to japonki. Nie dość, że klapki, to jeszcze podstępnie mogą odciąć ci paluch, gdy się zagapisz…

  • Karolina Re.
    21 września 2017

    Najważniejsze, że dałaś radę. 😀 😀 😀 😉 😉 😉

    P.S.
    Nóż z alieexpress niekoniecznie musiał być ostry. 😛

  • Bebe Talent
    21 września 2017

    Jeżeli myślisz, ze jakiś produkt jeszcze nie istnieje na tym świecie, zajrzyj na Aliexpress 🤣

  • Sylwia Możejko *lasosfera.pl
    21 września 2017

    Gratuluję – tekst niezwykle megaśny! 🙂 W życiu każdego z nas zdarzają się całkiem przypadkowo gorsze i lepsze dni. 🙂 Pozdrawiam serdecznie,Sylwia

  • Design Your Home with me
    21 września 2017

    Ha! uwielbiam takie historie i już nawet mało ważne czy są prawdziwe ;).

  • Anna
    22 września 2017

    Raz są gorsze, raz lepsze dni, nie ma się co załamywać. 🙂 I tak dałaś radę! 😛

  • Ula - Książkowe Powroty
    22 września 2017

    Rewelacyjny tekst, dawno się tak nie ubawiłam. 😁 Masz rękę do pisania! A takie dni… Oj, mnie tez zdarzają się zbyt często. Chociaż noża na pociechę nikt mi jeszcze nie przysłał. 😂

    • Monika Nowak
      → Ula – Książkowe Powroty
      3 października 2017

      Jestem wybrańcem 😀

  • Ugotowanepozamiatane.pl
    22 września 2017

    Może jednak trzeba byo bez buta jechać?

    • Monika Nowak
      → Ugotowanepozamiatane.pl
      3 października 2017

      Na szczęście wyszło mi na dobre 😉

  • Magdalena Chojnacka
    22 września 2017

    Teraz będzie już tylko lepiej 😉 musi 😀

  • matka w pigułce
    22 września 2017

    Los potrafi stroić sobie z nas okrutne żarty. W wakacje też zgubiłam but. Co prawda nie był to klapek, tylko coś na kształt wsuwanej balerinki bez palców. Jechałam na rowerze, a on mi w tym czasie spadł. Kawałek pojechałam z bosą nogą, aby się nie wywalić, a później musiałam zawrócić po swój bucik. 🙂

  • Ajga Pisze
    22 września 2017

    Świetny tekst! No cóż… buty potrafią być podstępne 😉

  • Edyta moj-kawalek-podlogi
    23 września 2017

    Nie lubię takich dni, gdy wszystko, ale to dosłownie wszystko idzie nie tak jak powinno. Nawet takie najprostsze rzeczy. Dobrze, że chociaż taki wypasiony nóż został 😉

  • Wielopokoleniowo 3
    23 września 2017

    …. i całe szczęście, że nie sprawdzałaś jego ostrości… 😉

  • Małgosia Lewicka
    23 września 2017

    Ja czasem w takie dni śmieję się z bezsilności 😄

  • Sylwia
    23 września 2017

    Na szczęście zawsze po takich chwilach następują pięknie dni 🙂

  • Krzysztof Łopuszyński
    23 września 2017

    Czasami takie dni zdarzają się. Najlepiej jest jeśli całość kończy się pobudką i stwierdzamy, że to był tylko sen… 😉

  • porcelaindoll.pl
    23 września 2017

    Ciekawe po co komu taki nóż 😀 a takie dni się czasami zdarzają, ale grunt to jakoś je przeżyć

  • Kasia Janeta
    24 września 2017

    Kiedy wszystkie znaki na niebie… 😉 Nie ma co, zacisnąć zęby, po burzy wychodzi tęcza i słońce i podobno jednorożce też 😉

  • Na Rozdrożu
    24 września 2017

    W takich chwilach najlepiej jest się śmiać. 😀

  • Ela Noga Sonrisa
    24 września 2017

    Żelki wielorybki!!! Jak znajdziesz, podaj adres… Albo te koniki morskie. No dobra, mogą być żółwiki, rozgwiazdy i… cokolwiek. Ale niebieskie! 😉 A tak serioo… no wiesz, nóz taki w portfelu moze się przydać. Nigdy nic nie wiadomo!

    • Grażyna Zaborska-Szmajda
      → Ela Noga Sonrisa
      25 września 2017

      Hmm, ja też bym zjadła takie żelki 😀 Powodzenia i miłego dnia 😉

    • Monika Nowak
      → Ela Noga Sonrisa
      3 października 2017

      Wieloryby to wyzwanie, szukam i nic! Owoce morza jakieś tam się znajdą, ale z tego co widzę, to tylko zagramanicą 😉

  • Julia Mickiewicz
    24 września 2017

    Kocham, kocham, kocham! Uwielbiammmm po prostu osoby, które potrafią władać ironią. Jetseś genialna! Obserwuję bloga i polubiłam na fb. Również prowadzę blog w stylu takim… żartobliwie ironicznym – zapraszam! https://juliamickiewicz.blogspot.com/

    • Monika Nowak
      → Julia Mickiewicz
      3 października 2017

      Dzięki za miłe słowa!

  • Małgorzata Hert
    24 września 2017

    Świetny tekst, będę tu zaglądać

  • Lifestyle And Beauty
    24 września 2017

    Hmmm…. ciekawy nóż…. Może to podręczny zestaw na depresyjny dzień? 😀

  • Martyna | optymistyczna.com
    24 września 2017

    Dobra, dobra. Ja się pytam co z żelkami?!

    • Monika Nowak
      → Martyna | optymistyczna.com
      3 października 2017

      Szukam nadal, ale nie poddaję się!

  • Kasia z wysmakowane.pl
    24 września 2017

    Hahaha! Opowieść o klapku mnie powaliła 🙂 ze śmiechu oczywiście 😀

  • Małgosia | Skrzypczyni
    24 września 2017

    Czas wywalić wszystkie klapki.

  • Anna Fit
    24 września 2017

    Niee, no fajny ten nóż. Jak kiedyś będziesz chciała w drodze do pracy obrać jabłko – będzie jak znalazł 😉

  • Ja Zwykła Matkaa
    24 września 2017

    Uffff już Cię połamaną widziałam. A tu obyło się bez ofiar. Żelki Wielorybki wtf hihi nie słyszałam nie widziałam 🙂 zdroeia życzę i dużo pozytywnej energii.

    • Monika Nowak
      → Ja Zwykła Matkaa
      3 października 2017

      Dzięki! Żelków dalej szukam, ale nie poddaję się 😉

  • Wojtek| Bielecki.es
    24 września 2017

    Śmiech bywa najlepszym lekarstwem na wszystko. 😉

  • Pau - 5razones
    25 września 2017

    Hahahaha ależ Ty super piszesz!!!

    Btw nie polecam też biegać w japonkach: grozi zerwaniem tego paseczka między paluszkami

    • Monika Nowak
      → Pau – 5razones
      3 października 2017

      Dzięki za ostrzeżenie, wezmę sobie do serca!

  • Karolina Jarosz Bąbel
    25 września 2017

    Świetna historia 😉 Ale to nic ja do dziś wspominam jak musiałam wracać z przedszkola z kozakiem związanym recepturkami, bo zamek się rozwalił a odbierała mnie siostra 😉

  • Sylwia Kamińska | Matczysko
    25 września 2017

    Wiem co przeżyłaś z klapkiem i śmiać nie miałam się zamiaru. Ale pękłam. Oplułam przy tym ekran laptopa. Nóż jest mega, jednak dobrze że nie sprawdzałaś czy ostry, bo mogłoby się to skończyć ostrym, ale dyżurem. W takie dni jak ten lepiej nie kusić losu 😀

  • Patrycja - Marzenia w cele
    25 września 2017

    Przestraszyłaś mnie tym nożem. Niezła ironia!

  • Karolina Wilk
    3 października 2017

    Jak ja cię uwielbiam 💗